Jako że w nocy nie zmrużyła nawet oka, nie miała większego problemu z pobudką. Kiedy wybiła odpowiednia godzina, po prostu dźwignęła się z łóżka, ogarnęła nieco i wyszła z pokoju, kierując się do sali ze sceną. W końcu dzisiaj miało odbyć się przedstawienie. Wypadałoby wziąć się w garść i skupić na obowiązkach. Kiedy przyszła Kotori, Kira już od dłuższego czasu była w sali. Z nudów zaczęła przeglądać kolejny raz scenariusz.
-Cześć Wiliam - odparła bez większego entuzjazmu, przerzucając kolejną kartkę. Wkrótce pojawił się również Dantalion, potem Sytry. Uniosła wzrok znad scenariusza, przeskakując wzrokiem z jednego na drugiego podczas ich drobnej kłótni.
-Jak na moje oboje bylibyście wspaniali...gdybyście byli ze trzy tony ciszej - odparła, unosząc lekko kąciki ust w złośliwym uśmieszku. Tylko że ten uśmieszek szybko jej zszedł, gdy Sytry ni z tego, ni z owego wyjawił Dantosiowi fakt, że Kotori to tak naprawdę dziewczyna. Nie tyle zmartwiło ją to, że Sytry o tym wiedział, ale to z jaką łatwością mówił o tym innym. Cóż, miała nadzieję, że nauczy się trzymać język za zębami, a ta farsa była spowodowana jedynie dziecinnymi złośliwościami. Chłopaki poszli odegrać ostatnią próbę. Po niej ekipa szykowała się do prawdziwego występu. Rozmawiała z Kotori, kiedy wszedł Mycroft. Ich aktorek grający główną rolę dostał zapalenia wyrostka, więc mieli teraz do wyboru zrezygnowanie z odegrania sztuki, przez co ucierpiałaby ich reputacja, o ocenach nie wspominając albo wystawienie kogoś z ich dwójki. Z góry wiedziała, co się święci, więc od razu spojrzała na nich wzrokiem typu “wybierz mnie to uduszę Cię we śnie” czy może nawet “powiedz, że to ja mam wyjść na scenę, a rano znajdą Twoje zwłoki rozwleczone na dziedzińcu”. Koniec końców w roli Hamleta skończyła Kotori. Życzyła jej powodzenia i kiedy wszystko było gotowe, czaiła się na boku, przyglądając przebiegowi sztuki. Taak, była świadoma, że Sytry dorzuci coś własnego. Inaczej nie byłby sobą.
Nazajutrz poinformowała Kotori razem z chłopakami, że nie będą pod ręką w czasie Wielkiego Sabatu, to jest nocy z 30 kwietnia na 1 maja. Już od dłuższego czasu zwlekała z wizytami w piekle, więc ta noc była idealną okazją do załatwienia kilku zaległych spraw. Ciężko powiedzieć ile czasu spędziła przed lustrem, przygotowując się do tego wydarzenia, ale efekt końcowy ją zadowalał, więc nie narzekała. Pojawiła się razem z chłopakami w wielkiej sali. Wszędzie pełno najróżniejszych demonów. Wśród nich nawet dojrzała kilka znajomych twarzy. Na część z nich reagowała pozytywnie, inne przypominały jej tylko, że najwyraźniej czas uzupełnić listę planowanych w przyszłości zabójstw. Sytry po jakimś czasie zostawił ich samych. Spojrzała na Dantaliona i uśmiechnęła się szczerze.
-Nie martw się tak. Jestem pewna, że nawet jeśli coś by się stało, dotarlibyśmy do niej w porę. Ona ma talent do wpadania w tarapaty, my do przybywania z odsieczą - odparła po chwili. Słysząc komplement z jego strony, poszerzyła nieco uśmiech. -A Ty jak zwykle słodzisz. Dziękuję~ - nachyliła się lekko. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale usłyszała głos Lamii. No taak, jeszcze jej tu brakowało. Zaraz po niej zauważyła nadejście Astaroth. Zaczęła rozmawiać z Dantalionem, więc w międzyczasie Kira zamieniła słówko ze starą znajomą, która rozpoznała ją wcześniej. Podeszła, aby z nią pogadać na pewien dość interesujący temat, wzbogacając jej wieczór o kilka ciekawostek. Niestety, ulotniła się równie szybko, co pojawiła, więc rudowłosa już po dłuższej chwili nie miała co robić i trzymała się blisko Dantaliona, rozglądając po sali. Przy okazji obserwując członków szlachty. Tak na przyszłość. Znacznie łatwiej poluje się na kogoś, kogo twarz już się widziało. W końcu pojawili się pozostali władcy. Odnalazł się też Sytry. Przyszedł wraz ze swoim wujem, Baalberithem, wielkim księciem zachodu. Przeszły ją ciarki na sam widok tej podstępnej twarzy. Doskonale wiedziała, że coś knuje. Była tego bardziej niż pewna. Gdy wspomniał o nieobecności Salomona, a demony zaczęły drążyć temat, już poważnie się zmartwiła. Między innymi udało jej się zasłyszeć, że nie podoba im się powrót Salomona, ponieważ ponownie mogą zostać zapieczętowani i że chcą go zabić. Wygląda na to, że dla Sytrego, Dantaliona i Kiry impreza już się skończyła. Czym prędzej pojawili się w ludzkim świecie. Hordy demonów już przybywały. Kotori znajdowała się niedaleko nich.
-Bez obawy, Sytry. Zaraz wyniesiemy śmieci - warknęła, mierząc rozwścieczone demony lodowatym, badawczym wzrokiem. -Zaklepuję tyły. Uważajcie na siebie - rzuciła do towarzyszy, odskakując na pewną odległość, aby zająć odpowiednią pozycję dla łucznika. To jest odpowiednio oddaloną, żeby pozbyć się jak największej ilości wrogów zanim Ci dotrą do niej. Jak dobrze wiemy łuk nie sprawdza się za dobrze w bliskim zwarciu, a skakanie z demona na demona i oddawanie strzałów w tak chaotyczny sposób też do najwygodniejszych czy najbezpieczniejszych sposobów walki nie należy. Zwłaszcza jak trzeba się naparzać w długiej sukni i nie starczy czasu na przebieranki.
Dobyła ukochanego łuku i rozpoczęła ostrzał przed atakiem towarzyszy. Jako że tym razem ilość celów była dość duża, dodatkowo cały czas rosła, wystrzeliwała po kilka pocisków na raz. Te uderzały w demony, wybuchając przy kontakcie z nimi i dodatkowo raniąc te, które trzymały się za blisko tych pierwszych. Niektóre wykazywały się nie najgorszą szybkością, dzięki czemu udawało im się do niej zbliżyć na dość kłopotliwe odległości. Wtedy zazwyczaj wyskakiwała ponad obszar trafienia i częstowała je dodatkową strzałą prosto w głowę, kark lub okolice tchawicy. Wśród nich mogliby podrzucić jej kogoś ze szlachty. Przynajmniej mogłaby pozwolić sobie na coś więcej. Na przykład nie obraziłaby się, gdyby mogła zesłać na owe demony deszcz, hm, powiedzmy stu strzał. Mogłoby być kozacko. Napięła nieco mocniej cięciwę łuku, ładując strzałę dodatkową dawką swojej mocy. Wypuściła pocisk, ale zamiast trafić w demony, przeleciał między nimi i zdetonował się za ich plecami. Wybuch zmiótł dobrą dziesiątkę z nich. Kira zagwizdała. Spodobał jej się ten patent.
-No to gdzie jest mój szlachecki tytuł? Moim zdaniem ten strzał był wart chociaż jakiejś błyskotki! - uśmiechnęła się triumfalnie, wracając do ostrzeliwania wrogów.
Haha... ej dlaczego nie ma tej mięty romansuu, buuuu... Kotori weź Kire do pionu, ty się nie patyczkujesz i bez problemu flirtujesz a Kira....
OdpowiedzUsuńZamiast stawiać mnie do pionu, niech przeprowadzi na mnie operację i wymieni mi tę górę lodową w klatce piersiowej na prawdziwe serce. ;D Jak dla mnie tego DantaxKira mogłoby w ogóle nie być. Mori romansuje za nas obie. :>
UsuńJa przeprowadzę xdd... chociaż obawiam się, że mogą wyjść komplikacje.
UsuńBez ryzyka nie ma zabawy. xd
UsuńNo i w dodatku dostałam pozwolenie, więc cała odpowiedzialność nawet na mnie nie spadnie. xd (szyderczy uśmiech)
Usuń