- Ale ja się martwię, że się coś Williamowi stanie - westchnął. - Jeszcze nikogo nie wybrał i przez to inne demony na niego polują, a mówiłem by mnie wybrał - mruknął, a po chwili Kira pogłaskała go po głowie. Lekko się zarumienił.
Oczywiście po chwili Kira go pocieszyła, pasował mu taki układ.
- Świetny pomysł, Kira - pochwalił i poczochrał ją po włosach z uśmiechem.
- A wy co knujecie za moim plecami? - mruknęła Kotori, która stała za nimi. Odwrócili się do niej.
- Nie ważne czy Nathan jest demonem czy nie, łapy od niego, precz. Jasne? - uśmiechnęła się Kotori podchodząc do Dantaliona. - Ponoć mogę Ci rozkazywać, bo jesteś tym filarem Salomona, także posłuchaj się póki Ci nie rozkazuję.
Dantalion się zdziwił.
- Czy to groźba? - spojrzał na nią.
- Bynajmniej - pokazała język.
- A tobie co na tym Nathanie tak zależy? Kochasz go czy co? - zapytał, a Kotori zarumieniła się po uszy. Strzelił w dziesiątkę, w końcu od dawna była w nim zakochana.
- N-Nie. P-Przecież nie jestem gejem - wyjąkała, oczywiście kłamała. - Po prostu jest osobą, którą podziwiam - powiedziała. - Muszę iść do Kevina. Pa, pa gołąbeczki - uśmiechnęła się machając im, a potem poszła do akademika i w swoim pokoju przebrała się ze stroju sportowego. Ubrała się w szkolny mundurek i poszła do kościoła.
Weszła do środka budynku, a Kevin stał przy ołtarzu.
- Panienko... - powiedział Kevin i podszedł do niej.
- Posłuchaj, Kevinie... - zaczęła. - Jeśli chcesz przestać służyć u mnie i wolisz prowadzić życie pastora to nie mam nic przeciwko - spuściła głowę w dół.
- Zwalnia mnie panienka?! - krzyknął, zdziwiony Kevin.
- To przecież ty chcesz odejść!
- Ale ja tu tylko dorabiam na waciki.
- To dlaczego mnie unikasz?! - krzyknęła i przybliżyła się do niego. - No czemu?! Bo jestem bez grosza przy duszy?! Przecież powiedziałeś, że będę mogła ci zapłacić, jak już się odkuję!
- Panienko, to nie tak... - powiedział i po chwili z jego kieszeni zaczęły wpadać banknoty. Kotori jeden podniosła z ziemi.
- Co to... jest.... - spojrzała na banknot.
- Otóż... w publicznych szkołach zawody sportowe między domami odbywają się niemal codziennie, nauczyciele mogą obstawiać na okrągło więc...
- A więc to dlatego mnie unikałeś - powiedziała Kotori z psychopatycznym uśmiechem i lekko zaczęła się telepać. Po chwili zaczęła go gonić po całym kościele.
- No przecież panienka nie ceni sobie kultury fizycznej! Nie mogłem stawiać na rozegranego konia z litości!
- Niech Cię ten twój Bóg pokarze! - krzyknęła. - Jak śmiesz wyzywać swoją panią od kobył!
Po chwili jednak się zatrzymali.
- Dobra, nie ważne. Chciałam z tobą o czym innym porozmawiać, a do tamtego tematu powrócimy później - mruknęła.
- O co chodzi? - zapytał zdyszany.
- Chodzi o Nathana Caxtona... - zaczęła, jednak po chwili Kevin jej urwał.
- A chodzi Ci o tego reprezentanta szkoły w którym jesteś zakochana? - uśmiechnął się.
- T-Tak - wyjąkała zarumieniona.
- Czyżbyś mu w końcu powiedziała, że jesteś kobietą i zaczęliście być w związku?
- Nawet nie wiesz jakbym chciała, aby tak było, ale niestety nie... - westchnęła.
- Dał Ci kosza? - przechylił lekko głowę w bok.
- Nie! - powiedziała głośno. - Tu chodzi o to, że on ponoć jest demonem...
- Dziwne, przecież on się żarliwie modli.
- Właśnie... Chyba jednak za dużo myślę. Demon czytający pismo święte...?
- Niech się panienka nie martwi, na pewno nie jest demonem - uśmiechnął się Kevin, a Kotori też się uśmiechnęła. - I powodzenia. Liczę, że wyjdziesz za niego i dorobicie się fortuny!
- Tak, tak - zachichotała Kotori, a po chwili do kościoła weszła pani Mollins.
- Pastorze... - zaczęła pani Mollins. - Chciałabym chwilę porozmawiać...
- Niech Cię Bóg prowadzi - powiedział Kevin do Kotori.
- To ja się zbieram. Dziękuję pastorze - powiedziała Kotori i ruszyła w stronę wyjścia omijając opiekunkę domu św. Jana...
***
Kotori wieczorem wraz z Kirą siedziały w pokoju wspólnym i rozmawiały. Po chwili do pokoju wbiegła trójka uczniów i znów to byli ci, którzy rozbili szybę.
- Ale mamy materiał! Rozpracowaliśmy pannę Mollins! - powiedział jeden z nich uradowany, a potem cała trójka podeszła do Kotori i Chase pokazując im księgę, a raczej Grimoire z pentagramem na okładce.
- Okazało się, że jest czarownicą! - uśmiechnął się tamten.
- Czarownicą? - zdziwiła się Kotori.
- Serio! W pokoju ma książki o demonach i w ogóle...
- Ej, czy to nie czasem nie twoje? Nie dość, że zakradacie się do pokoju opiekunki, to jeszcze przywłaszczacie sobie jej rzeczy?!
- Ale Panna Mollins jest czarownicą. To po prostu książki uczniów, które zarekwirowała - wyjaśnił. - Ale widziałem na własne oczy jak próbuje wezwać demona!
Kotori się zdziwiła i to bardzo...
- Nie... To nie ma nic do rzeczy! Za swoje czyny zostaniecie przykładnie ukarani! Przygotujcie się! - powiedziała wystawiając rękę przed siebie z palcem wskazującym do góry.
- Nieee! - powiedziała cała trójka.
- 40 linijek po łacinie każdy! - powiedziała Kotori, a potem wyszła z Kirą z pokoju wspólnego. Nagle, gdy schodziły po schodach to przybiegł Kevin.
- Panienko, w samą porę! - powiedział Kevin.
- Co się stało? - spojrzała na niego i zeszła z Kirą ze schodów. Podeszły do Kevina.
- Sprawa panny Mollins nieco mnie zaniepokoiła - powiedział.
- Znowu ona? - mruknęła Kotori.
- Prosiła, żebym udzielił jej ostatniego namaszczenia... - powiedział Kevin i po chwili przybiegł do nich Sytry.
- Williamie, Kira, co wy tu jeszcze robicie?! - krzyknął Sytry. - Wrota Piekieł zostały otwarte. Panna Mollins przyzwała demona!
Kevin, Kira, Sytry i Kotori - cała czwórka wybiegła z akademika i za nim zobaczyli panią Mollins, która przyzwała demona kozę, pięć razy większą od człowieka.
- Zapisz me imię w czarnej księdze śmierci. Przyjmij ofiarę i spij jej krew by dawne winy zostały odpuszczone - powiedziała pani Mollins, mówiąc zaklęcie przyzwania.
- Panno Mollins, proszę przestać! - krzyknęła Kotori, a Mollins się do niej odwróciła.
- Kevin, możesz go odesłać? - Kotori spojrzała na swojego kamerdynera.
- Niestety, nie jestem egzorcystą - wyjaśnił.
- Williamie, pomogę Ci, jeśli mnie wybierzesz! - powiedział Sytry.
- Cały czas powtarzam, że nie zamierzam nikogo wybierać! - krzyknęła Kotori, a demon o mało co nie zaatakował pani Mollins. Jednak po chwili ktoś ją złapał w swoje ramiona i wzbił się z nią w powietrze. Był to Nathan Caxton.
- Nathan?! - zdziwiła się Kotori, a okulary Nathana zniknęły, a jego jasne, krótkie włosy zmieniły kolor na ciemno-zielony oraz sięgały mu za ramiona.
- Camio? - spojrzała na niego pani Mollins. - Nie... jak to możliwe?
- Nic się nie zmieniłeś. Twoja moc wciąż zaskakuję, choć jesteś ledwie pół-demonem - powiedział Dantalion, który po chwili przyszedł do nich.
- Milcz, Nefilimie! Diable, któryś odrzucił rodzaj ludzki - odezwał się Nathan, a raczej Camio patrząc na niego.
- Przyganiał kocioł garnkowi. Sam chciałeś ją zmienić w Nefilima, mam rację, Camio? - uśmiechnął się Dantalion, a Camio się zdziwił. Znów książę trafił w dziesiątkę.
- Co? On jest demonem?! - zdziwiła się Kotori. "- Jeszcze do tego jako demon jest jeszcze przystojniejszy niż w ludzkiej postaci" - pomyślała Kotori.
- Omija Cię wszystko, co najważniejsze, Williamie - powiedział Dantalion. - To jeden z filarów Salomona. Nie jest zwykłym demonem. Został zrodzony z ciała ludzkiej kobiety. To mieszaniec. Jego ojcem jest Lucyfer, a matka to Cassandra - wyjaśnił patrząc na Kotori.
- Camio skąd się tu wziąłeś? - spytała Maria Mollins patrząc na demona.
- Mario... - urwał Camio i ją przytulił.
- Pięćdziesiąty trzeci generał Piekieł, który dowodzi trzydziestoma zastępami. Camio - powiedział Dantalion, a Kotori mina była bezcenna, gdy patrzyła jak Camio przytula Marię.
- Spóźniłeś się trochę więcej niż kwadrans. W efekcie całkiem się zestarzałam - powiedziała Maria. - Wybacz mi. Chciałam Cię choć jeszcze raz zobaczyć przed śmiercią. Dlatego przybyłam tutaj, do domu św. Jana. Tu, gdzie Cię spotkałam - powiedziała i spojrzała na Camio. - Moja rodzina wtedy mieszkała i służyła w domu św. Jana. Wiedziałam, że nie byłam dla ciebie odpowiednią partią. Rzeczy, które pastor opowiadał na niedzielnej mszy, to kłamstwa. Choć należałeś do rasy demonów, byleś bardzo łagodny i samotny... Pomimo wszystkich twoich obietnic wiedziałam, że nie przyjdziesz, bo przecież ty i ja nie moglibyśmy żyć w tym samym czasie - powiedziała i wraz z Camio wylądowali na stopach, na ziemi. Camio znów ją przytulił.
"- To, że jest demonem... Nie przeszkadza mi to, ale przeszkadza mi za to, że kocha jakąś starą babę!" - pomyślała Kotori. "- Nie mam raczej szans" - pomyślała i westchnęła. Spojrzała na panią Mollins, która stała obok Camio.
- Dlaczego przyzwałaś demona? - spytała Kotori.
- W ubiegłym roku nabawiłam się choroby płuc. Powiedziano mi, że chorej w moim wieku nie zostało wiele czasu. Kiedy pomyślałam, że miałabym umrzeć w samotności, ogarnął mnie strach.Wtedy przypomniałam sobie jego słowa, że gdy człowiek zawiera pakt z demonem, jego dusza po śmierci trafia do Piekła. Pomyślałam więc, że tam będę mogła spotkać Camio - wyjaśniła. - Ale... już wystarczy. Bóg wysłuchał moich próśb.
- Nie mogłem pozwolić na to, byś została wciągnięta do mojego świata - powiedział Camio i spojrzał na Marię.
- Wiem - odpowiedziała pani Maria Mollins z uśmiechem.
- Wiedziałem, że wróciłaś do tej szkoły i również to, że próbujesz zawrzeć pakt z demonem, ale zupełnie nie mogłem sobie z tym wszystkim poradzić. Żyłem w samotności tak długo, że straciłem rachubę. Nie miałem dokąd iść. Nie było dla mnie miejsca ani w świecie ludzi, ani wśród demonów - powiedział. - I dlatego, gdybyś jako demon zechciała być przy mnie... - spojrzał na Marię i po chwili Dantalion mu przerwał.
- Nie stawaj się Nefilimem - powiedział Dantalion i spojrzał na Marię, a potem na Camio. - Może twojej ukochanej pozostało niewiele czasu, ale pozwól jej umrzeć jako człowiekowi, jeśli wciąż jest w tobie odrobina ludzkiego serca, Camio.
- Mój ty biedny demonie - powiedziała Maria i przytuliła się do Camio. - Nie wolno Ci dłużej żyć w samotności. Mnie niedługo już nie będzie, ale nie ma nikogo, kto trwałby przy tobie?
- Nie ma. Odkąd się urodziłem, nie było obok nikogo takiego... Nawet Salomon mnie opuścił, gdy umarł - odpowiedział Camio, obejmując kobietę.
"- A ja to co?" - pomyślała Kotori. "- Jak ona umrze to chętnie z tobą zostanę".
- Przecież możesz zostać tutaj - uśmiechnęła się Maria do Camio.
- A ty panno Mollins powinnaś wrócić do zdrowia także dla niego - powiedziała Kotori z uśmiechem patrząc na Camio i Marię. Po chwili odwróciła się i ruszyła w stronę akademika, a Sytry, Dantalion i Kira za nią. W oczach Kotori wzbierały się łzy, które powoli zaczynały spływać po policzku.
- Czemu płaczesz? - zapytał Sytry doganiając ją.
- Nie ważne - powiedziała wycierając łzy. Po chwili podeszła do Kiry i chwyciła pod ramię, a potem się przytuliła.
Później doszli do akademika. Rozdzielili się i Kotori szybko weszła do swojego pokoju. Przebrała się w piżamę, a potem rzuciła na łóżko i zaczęła płakać...
- Nie stawaj się Nefilimem - powiedział Dantalion i spojrzał na Marię, a potem na Camio. - Może twojej ukochanej pozostało niewiele czasu, ale pozwól jej umrzeć jako człowiekowi, jeśli wciąż jest w tobie odrobina ludzkiego serca, Camio.
- Mój ty biedny demonie - powiedziała Maria i przytuliła się do Camio. - Nie wolno Ci dłużej żyć w samotności. Mnie niedługo już nie będzie, ale nie ma nikogo, kto trwałby przy tobie?
- Nie ma. Odkąd się urodziłem, nie było obok nikogo takiego... Nawet Salomon mnie opuścił, gdy umarł - odpowiedział Camio, obejmując kobietę.
"- A ja to co?" - pomyślała Kotori. "- Jak ona umrze to chętnie z tobą zostanę".
- Przecież możesz zostać tutaj - uśmiechnęła się Maria do Camio.
- A ty panno Mollins powinnaś wrócić do zdrowia także dla niego - powiedziała Kotori z uśmiechem patrząc na Camio i Marię. Po chwili odwróciła się i ruszyła w stronę akademika, a Sytry, Dantalion i Kira za nią. W oczach Kotori wzbierały się łzy, które powoli zaczynały spływać po policzku.
- Czemu płaczesz? - zapytał Sytry doganiając ją.
- Nie ważne - powiedziała wycierając łzy. Po chwili podeszła do Kiry i chwyciła pod ramię, a potem się przytuliła.
Później doszli do akademika. Rozdzielili się i Kotori szybko weszła do swojego pokoju. Przebrała się w piżamę, a potem rzuciła na łóżko i zaczęła płakać...
Kotori ty sadystko trzeba było kazać męskie pompki robić xdd
OdpowiedzUsuń