- No dobrze, skoro tak mówisz... Masz rację - westchnęła, a potem się uśmiechnęła. - Właśnie i jak było? Powiedział, że Cię kocha? - zadała pytania. - Ja to zrobiłem dla twojego dobra, a ty się tak odwdzięczasz - mruknęła. - Poza tym to jest nic w porównaniu ze mną i Sytrym... Ja z nim... - zaczęła, jednak po chwili zakryła swoją dłonią usta i się zaczerwieniła po uszy.
Po chwili Sytry usiadł obok Kotori słysząc kawałek rozmowy.
- Co ja z tobą? - zapytał z uśmiechem. - Aaa chodzi ci o to, że spałem z tobą?
- Precz szatanie! - powiedziała głośno Kotori przysuwając się do Kiry, a z jej twarzy wcale nie znikały rumieńce.
- Williamie, znowu się rumienisz jak cnotka.
- Cicho być - mruknęła spuszczając wzrok w dół, a Sytry się do niej przysunął.
- Ty na pewno jesteś facetem? - przechylił lekko głowę w bok.
- Tak, mówiłem Ci to wcześniej... - powiedziała zarumieniona patrząc w dół, a dokładniej patrzyła na swoje nogi.
- Na pewno? - zapytał Sytry i po chwili jego głowa znalazła się przed jej twarzą, a ona się mocniej zarumieniła.
- Jesteś za blisko! - powiedziała i odsunęła go od siebie.
Po chwili do pokoju wspólnego weszło trzech uczniów, którzy podeszli do okna. To byli ci, co wczoraj zbili szybę.
- Myślisz, że panna Mollins doniosła dyrektorowi na chłopaków? - zapytał jeden z nich.
- Hę? Nasza opiekunka to "panna"? A nie "pani"? - zapytał drugi. Cała trójka patrzyła w okno i widzieli panią Mollins.
- Widać nikt jej nie chciał, ale jakiegoś narzeczonego podobno miała.. Trzyma jego zdjęcie w pokoju.
- Coś jest na rzeczy. Przecież ona przyszła do tej szkoły może ze dwa miesiące temu, ale dyrektor tańczy, jak mu zagra.
- Słyszałem, że kiedyś mieszkała tu z rodziną, w domu św. Jana - odezwał się trzeci. - Coś mi przyszło do głowy. Musimy przeszukać jej pokój i znaleźć na nią jakiegoś haka!
Kotori odsunęła bardziej od siebie Sytrego, a potem wstała z kanapy i podeszła do tych trojga uczniów.
- Jutro są zawody! Przebrać się natychmiast i marsz na trening! - powiedziała Kotori odpędzając ich ręką. A oni w popłochu wybiegli z pokoju.
- Tylko głupoty im w głowach - westchnęła. Po chwili podeszła do okna i zobaczyła Dantaliona z uczniami, którzy wymachują wiosłami i krzyczą "Niech żyje młodość".
- Kira... Idź do swojego świra... - mruknęła, a normalnie jak na życzenie Kira powiedziała, że idzie na trening. - Czekaj... Co?! - zdziwiła się Kotori, a gdy Kira wyszła z pokoju to została sama z Sytrym.
- Skoro nie idziesz na trening to zostaliśmy sami, Williame - szepnął Sytry na ucho Kotori, a ona odskoczyła i się zarumieniła.
- T-Teraz z-zostajesz sam - wyjąkała i wyszła z pokoju, a Sytry za nią.
- Nie mogę Cię zostawić samego. Muszę Cię chronić - powiedział doganiając ją, a Kotori westchnęła. Po chwili zaczęli iść po schodach w stronę pokoi, a wtedy z pokoju pani Mollins wyszedł reprezentant, Nathan Caxton.
"- To Nathan!" - powiedziała w myślach, a gdy spojrzała na niego to się zarumieniła. - "W ogóle, co on robi w domu św. Jana?" - pomyślała i zdziwiła się Kotori. Nathan przeszedł obok nich, a po chwili Kotori z Sytrym usłyszeli w pokoju pani Mollins huk. Podbiegli do drzwi jej pokoju, a potem weszli do środka. Pani Mollins siedziała na podłodze, a jej głowa leżała na łóżku z rękoma. Miała zamknięte oczy.
- Pani Mollins! Wszystko w porządku? - zapytała głośno podchodząc do niej.
- C-Camio... - wyjąkała kobieta i podniosła głowę. - Nic mi nie jest, już dobrze. Szukałam czegoś po prostu.
- Na pewno?
- Mam już swoje lata... - westchnęła pani Mollins wstając, a Kotori zobaczyła na podłodze ślady kredy oraz samą kredę.
"- Ślady kredy?" - pomyślała Kotori i się zdziwiła.
- Może powinnam brać przykład z ciebie i ucinać sobie drzemki - uśmiechnęła się kobieta patrząc na Kotori.
"- Wydało się?!" - pomyślała Kotori.
- Ale dzisiaj przymknę na to oko. W zamian za to oczekuję, że jutro przyniesiecie trofeum do naszego domu - uśmiechnęła się pani Mollins.
***
Nadszedł dzień zawodów wioślarskich, gdzie sędzia oznajmił, że jak wygra dom św. Jana to uczniowie dostaną mięsne placki od panny Mollins.
- Chcecie się najeść! - krzyknął sędzia - Chcecie placek?!
- Taak! - krzyknęli wszyscy uczniowie z domu św. Jana.
- Chce do domu - mruknęła Kotori.
- A zatem naprzód, święty Janie! Po zwycięstwo! - powiedział sędzia. - Zwycięstwo!
Dantalion wtedy podszedł do Kiry i uśmiechnął się do niej.
- Chodź, będziesz ze mną w drużynie. Jesteś świetna - powiedział i wziął ją za dłoń, a potem lekko pociągnął w stronę łódki do której po chwili doszli. Stanęli przy niej. Już miał puścić jej dłoń, ale uniósł ją lekko do góry i pogładził delikatnie.
- Masz takie delikatne dłonie... - szepnął. Jednak, gdy zobaczył rumieńce na twarzy Kiry to automatycznie puścił jej rękę. - Um... P-Przepraszam! - wyjąkał zarumieniony. Po chwili sobie przypomniał jak wczoraj pocałowała go w policzek i jeszcze mocniej się zarumienił. Kotori podeszła do nich.
- Wygrajcie to za mnie! - powiedziała z uśmiechem i zobaczyła rumieńce na twarzy Kiry i Dantaliona. Kotori złapała się za głowę. - Jeszcze sobie niczego między sobą nie wyjaśniliście? - mruknęła. - A zostawiłem was specjalnie po to samych! Jesteście bez kitu ułomni czy co?!
- Williamie... - warknął Dantalion, lecz jednak po chwili jego mina się zmieniła, gdy zobaczył reprezentanta Nathana Caxtona.
- Ten też tutaj? - zdziwił się.
- Trochę szacunku! To reprezentant szkoły! - warknęła Kotori. - Może całe życie powtarzać: "Jestem reprezentantem szkoły, masz coś do mnie?", "Jestem najlepszy, fikasz?". Jakże ja mu zazdroszczę świętego spokoju - powiedziała zarumieniona patrząc na Nathana, a po chwili spojrzała na demona. - Wyścigi też wpływają na nasze oceny, chcąc nie chcąc, muszę tu z wami udawać zdziczałego wikinga. Nie, żeby to się do czegokolwiek przydać!
- Nie żebym w ogóle cię o to pytał - westchnął Dantalion. - Uważaj na niego. On jest jakiś podejrzany.
- Ten gość to superelita, został reprezentantem już na piątym roku! Nie wygaduj bzdur...
- Nie zapominaj, że jeszcze na nikogo się nie zdecydowałeś, a jesteś tym, który wybiera. Lada chwila kolejny demon będzie chciał Cię dopaść tak, jak wcześniej - ostrzegł ją, a potem poklepał po ramieniu. Pomógł Kirze wejść do łódki, a on siadł przed nią, a za nimi reszta członków drużyny. Kotori poszła do swojej łódki i wsiadła do niej. Była zdziwiona, nie mogła w to uwierzyć, że jej kochany Nathan może być demonem...
- Start! - powiedział sędzia i wystartowali. Jednak drużyna Kotori od razu odpadła, ponieważ ona ma chorobe morską i chciała wymiotować. Podpłynęli do brzegu i wysiedl z łódki. Kotori usiadła na trawie i patrzyła na wyścig. Drużyna Dantaliona w której też była Kira, walczyli z drużyną Nathana. Płynęli obok siebie i po chwili dwie łódki się ze sobą zderzyły. Nathanowi wypadło w górę wiosło, które poleciało w stronę pani Mollins i kobiety siędzącej obok niej. Jednak wiosło nie trafiło w Mollins, ponieważ nagle skręciło w inną stronę, dzięki mocy Nathana...
Niestety, ale przez zderzenie łódek, łódka Dantaliona wywaliła się. Zobaczył, że wszyscy z drużyny wypływają no powierzchnię... Prawie, bo oprócz Kiry. Rozejrzał się, a jej nie było. Wystraszony zanurkował i zobaczył Kirę jak spadała w stronę dna. Szybko złapał ją za rękę i wypłynął na powierzchnię. Jej rękę przewiesił przez ramię i dopłynęli do brzegu jak reszta z drużyny i weszli na trawę.
Na szczęście Kirze nic nie było, tylko kaszlała przez wodę.
- Jak dobrze, że nic Ci nie jest - powiedział i przytulił się do niej. - Bałem się... - szepnął i po chwili się od niej odsunął. - W-Wybacz... - wyjąkał zarumieniony. Po chwili podszedł do Nathana. Zauważył wcześniej, że użył mocy, aby wiosło zmieniło kierunek.
Dantalion złapał za jego nadgarstek.
- A jednak Nathan Caxton jesteś demonem - powiedział, a po chwili przybiegła Kotori.
- Dantalion, przestań! Jak ty się zachowujesz?! - krzyknęła i podbiegła do nich. "- Łapy precz od mojego Nathana!" - pomyślała i po chwili, gdy odtrąciła rękę Dantaliona, który puścił Nathana to Kotori zobaczyła patrząc na Nathana jakby miał dwa wyglądy...
Reprezentant uciekł i sędzia ogłosił, że wygrał dom dyrektora, a medal odebrał Nathan.
Uuu... ciekawe, łapy precz od mojego Natha cicho być xdd Dejavu czy jak xdd
OdpowiedzUsuń