niedziela, 26 czerwca 2016

Rozdział 7. - Morgiana

W Piekle władczyni jednej z czterech stron Piekła, Astaroth - przywódczyni Nefilimów brała kąpiel w wannie pełnej czerwonych róż. Astaroth była mulatką, miała czarne włosy sięgające za ramiona, złote oczy i duże piersi.
Po chwili do łazienki wbiegła jej córka, Lamia. Demon o czystej krwi, wyglądała jak 10-letnie dziecko. Miała wiśniowe włosy i różowe oczy. Ubrana w biało-różową sukienkę w kratę z białymi rękawami. Na szyi miała niebieską kokardę. Jej głowę zdobiła opaska z kapelusikiem, a przy uszach miała fioletowe rogi.
- Asiu! Asiu to potworne! - powiedziała Lamia.
- Co to za krzyki, Lamia? - zapytała Astaroth, patrząc na córkę.
- Dantalionek zniknął! - odpowiedziała głośno. - Właśnie byłam u niego pięćsetny raz w tym miesiącu, ale go nie zastałam! - krzyknęła ze łzami w oczach, podchodząc do wanny swojej matki.
- Zdradza mnie jak nic! - powiedziała szlochając. - A obiecał, że się ze mną ożeni!
- Czyżby? Pierwsze słyszę... - mruknęła Astaroth. - Niezależnie od tego, czy cię zdradza czy nie... - zaczęła i pogłaskała córkę po głowie. - Dantalion przebywa teraz w świecie ludzi by zdobyć przychylność tego, który wybiera - dokończyła, wyjaśniając.
- Tego, który wybiera? - zdziwiła się Lamia.
- Lucyfer niebawem zapadnie w sen. Świat demonów musi wybrać namiestnika, który będzie sprawował w tym czasie władzę - wyjaśniła.
- A dlaczego ty nie zostaniesz namiestnikiem, Astaroth? Nadajesz się do rządzenia bardziej niż ktokolwiek inny, a już na pewno lepiej od tego całego Salomona!
Astaroth się uśmiechnęła w stronę swojej córki.
- Wiesz, różnie w życiu bywa...
- Lamia nie rozumie - powiedziała, nadymając policzki, a matka się zaśmiała.
- Ale to już miesiąc? Faktycznie trochę mu schodzi... Zerknijmy - powiedziała Astaroth i dotknęła palcem wodę, a w niej pojawił się obraz Dantaliona i Kotori. Dantalion się przybliżał do Kotori, która miała zamknięte oczy. Lamia i Astaroth patrzyły na to. Mina Lamii była bezcenna.
- O proszę - powiedziała Astaroth.
- Więc jednak mnie zdradza!!! - krzyknęła Lamia, a potem wzbiła się w powietrze.
- Lamia, a ty dokąd?
- To chyba oczywiste! Nie pozwolę jakiemuś człowiekowi robić, co mu się żywnie podoba, z moim Dantalionkiem! - powiedziała i zniknęła. Astaroth spojrzała w wannę i zobaczyła, że wściekła Kotori, ściska mocno Dantaliona jedną dłonią za policzki i odsuwa go od siebie...

***
   Kotori siedziała wraz z Sytrym i Kirą w jej pokoju, jednak po chwili Kira zaczęła się skradać do drzwi. Kotori i Sytry tego nie zauważyli. Wtedy przed Kirą pojawił się Dantalion.
- Nie ładnie tak się skradać - powiedział, patrząc na nią. 
- Kira? - zdziwiła się Kotori, a potem wstała z łóżka. - No wiesz ty, co? - westchnęła. - A ty co tu robisz, świrze? - spojrzała na Dantaliona.
- Przyszedłem do ciebie, aby cię obserwować - odpowiedział, a Kotori tylko westchnęła. Było jej brak słów. Po chwili zauważyła, że Kirze wypadł szkicownik z ręki, a Dantalion go podniósł. Jednak jak spadł to otworzył się na jednej ze stron i był widoczny rysunek Kiry. Demon, trzymając w ręku na tej stronie patrzył na rysunek. Po chwili oddał szkicownik właścicielce.
- Ładnie rysujesz, masz talent - pochwalił ją z uśmiechem i lekko pogłaskał po głowie.
- Nie flirtuj z moją przyjaciółką... - mruknęła. Po chwili sobie o czymś przypomniała. - Właśnie, musimy wrócić do pokoju wspólnego bo jako prefekci mamy listy do rozdania - powiedziała, patrząc na Kirę. Wszyscy wyszli z pokoju Kotori i poszli do wspólnego pokoju. Mycroft rozdawał listy innym uczniom. Jednak rozdał prawie wszystkie, dał listy Kirze od jej rodziców, a potem dał Kotori, jednak było ich o wiele więcej.
- Przepraszamy, że musiałeś sobie poradzić z tym sam - westchnęła Kotori, patrząc na Mycrofta.
- Nic się nie stało, przejrzyjcie listy - uśmiechnął się, a potem odszedł.
Kotori usiadła wraz z Kirą na kanapie i otwierała listy. Wszystkie były od Kevina, lecz w jednym liście napisał, że wpadł na trop wuja Bartona i wyrusza za nim do Egiptu. W tej chwili Kotori miała nadzieję, że go odnajdzie. Zaczęła myśleć o tym, jednak po chwili jej myśli wyrwał jakiś chłopak, który podszedł do Kotori i Kiry.
- Kolego Twining! - powiedział, patrząc na Kotori. - Przepraszam za kłopot, ale potrzebuję twojej pomocy! Mógłbym cię na chwilę prosić? - zapytał.
- Jasne, ale Chase pójdzie ze mną - spojrzała na przyjaciółkę. Po chwili wstała z kanapy jak i Kira, a potem ruszyły za chłopakiem. Wyszli z pokoju, a potem szli za nim korytarzem. W końcu doszli do jakiegoś pokoju w którym było całkowicie ciemno.
- To tutaj - powiedział chłopak.
- Nic nie widzę... - powiedziała Kotori i po chwili zaczął się pojawiać czarny dym. A po chwili pod nimi zaświecił się magiczny krąg i zniknęli.
- Ty który wybierasz - powiedział chłopiec, który nagle zmienił się w Lamię. - Zobaczymy, na co się stać - uśmiechnęła się.
Kotori i Kira pojawiły się w Piekle dokładniej w jakiejś sali. Dzisiaj jest bankiet z okazji święta nowiu, a więc na sali były wielkie osobistości Piekła.
- Czy my jesteśmy...? - zaczęła, jednak nie dokończyła, bo po chwili podszedł do nich jakiś demon z głową zwierzęcia.
- O proszę. Jakieś nieznane twarze widzę. Czyżby nowe Nefilimy? - zapytał demon. - Ale jakoś strasznie czuć ludźmi, nie sądzicie? - zadał kolejne pytanie, lecz to skierował w stronę innych demonów.
- Faktycznie, zalatuję świeżym mięsem... - odezwał się jakiś demon. Wszystkie demony zaczęła na nich patrzeć nie ciekawym wzrokiem...
- Kira, tędy! - powiedziała i złapała ją za dłoń, a potem wybiegły z sali, wybiegając na korytarz.
- To na nic. Nie pozwolę wam uciec! - powiedziała Lamia, stojąc na korytarzu. Patrzyła jak Kira i Kotori uciekają, a inne demony je gonią. Podeszła do Lamii jej matka, Astaroth.
- Czy to jest ten potomek Salomona? - zapytała, patrząc na córkę.
   Po chwili Kotori dobiegła z Kirą na koniec korytarza, jednak była przed nimi ściana z namalowanym kręgiem.
- Nie da rady gdzieś się ukryć? - zapytała Kotori, jednak gdy zobaczyła, że demony niedługo tutaj będą to dotknęła kręgu. Po chwili się zaświecił, a Kotori odrzuciło na ziemię.... Zemdlała. Miała sen, w którym ona sama była i widziała Lucyfera. Kotori leżała przed jakimś łóżkiem, a po chwili usłyszała Lucyfera.
- Cóż za niespodziewane spotkanie. Kto by pomyślał, że cię zobaczę, nim udam się na spoczynek sto szósty raz... - powiedział Lucyfer i pojawił się przed Salomonem, którego Kotori dopiero zauważyła.
- Niebawem zapadnę w sen - znów się odezwał, a potem spojrzał na Salomona. - Co się stało? Zobaczymy się znowu za sto lat. Czekaj na mnie.
- Przykro mi, ale za sto lat mnie już nie będzie, a więc to nasze pożegnanie, Lucyferze - powiedział Salomon.
Po tym Kotori się obudziła. Leżała na kanapie, a przy niej siedziała Kira.
"- To był sen?"- pomyślała, podnosząc się do siadu. Po chwili się rozejrzała po pokoju. - Gdzie my jesteśmy? - zapytała i nagle do pokoju weszła Astaroth.
- Jesteście na moim okręcie. Ty, który wybierasz i demonie Kiro, nie obawiajcie się - powiedziała. - Jestem Astaroth, wielka księżna wschodu, która dowodzi czterdziestoma zastępami piekielnymi. Należę do rodu wielkich demonów, równych Belzebubowi.
- Wielkich demonów? Ta kobita? - mruknęła Kotori.
- Zuchwały jak zawsze. Gdyby inne upadłe anioły cię dopadły, zginąłbyś rozszarpany żywcem.
- "Jak zawsze?" - zdziwiła się. - Upadłe anioły?
- Są dwa rodzaje demonów. Nefilimy, które ludźmi i upadłe anioły, wygnane z nieba - wyjaśniła Astaroth, przypominając Kotori słowa Dantaliona, bo jej mówił to samo.
- Czyli Sytry też - powiedziała Kotori.
- Sytry? Bynajmniej. Nawet tego nie wiesz? Sytry był wychowywany przez wielkie demony. Jak zapisano w wielkiej księdze demonów, najpotężniejszy i najbardziej wpływowy w Piekle jest Baalberith, wielki książę zachodu. Sytry został ulubieńcem szacownego Baalberitha i choć w hierarchii stoi jeszcze nisko, według stopni szlachectwa jest już równy księciu - wyjaśniła. - My, Nefilimy popieramy Dantaliona na cesarskiego namiestnika.
- Rozumiem - kiwnęła głową. - "My"? Czyli wasza ekscelencja również... - zaczęła Kotori.
- Owszem, kiedyś byłam człowiekiem. Jestem już trzecim pokoleniem Astaroth. Nie pamiętasz mnie, potomku Salomona?
- Nie. Nawet nie mam nic wspólnego z tym całym zamieszaniem. Jestem ci wdzięczny za pomoc, jednak nie zamierzam się mieszać w waszą walkę o władzę - powiedziała, wstając z kanapy.
Po chwili do pokoju wpadła Lamia.
- Chyba żartujesz! - krzyknęła Lamia. - Jak śmiesz wykorzystywać pozycję tego, który wybiera i zwodzić mojego Dantalionka! - powiedziała głośno, podchodząc do Kiry i Kotori.
- He? - zdziwiła się Kotori.
- Wydłub sobie wosk z uszu i słuchaj uważnie - mruknęła. - Jestem Lamia! Siedemdziesiąta siódma w hierarchii, księżniczka krwi oraz narzeczona wielkiego Księcia Piekła, Dantaliona! - przedstawiła się.
- No chyba nie bardzo z tym ostatnim... - mruknęła Astaroth.
- Oczywiście, że tak! Obiecał się ze mną ożenić, jak byłam mała!
- Aaa takie buty... - westchnęła Astaroth.
- Nie pozwolę ci wrócić, dopóki nie udowodnisz, że jesteś godzien miana tego, który wybiera! - powiedziała Lamia, patrząc na Kotori.
- Kira... znasz może te małą? - zapytała swoją przyjaciółkę. - Jak na księżniczkę jest strasznie rozpuszczona.

1 komentarz: