- Masz rację - westchnęła. Po chwili przyszedł do nich Dantalion.
- Czego chcesz, świrze? - spojrzała na niego, a ten usiadł obok Kiry.
- Muszę was pilnować, bo znowu jakieś demony zaczną na ciebie polować. Znaczy z twojej nie uwagi może się stać coś Kirze - powiedział.
- Teraz to się nagle nią przejmujesz? - mruknęła.
- Oczywiście, jest w końcu niższej rangi demonem, a jednocześnie twoją przyjaciółką. Powinienem ją też chronić - powiedział i po chwili spojrzał na rysunek Kiry. - Jak zwykle ładne - uśmiechnął się. - Od jak dawna rysujesz? Masz talent, według mnie powinnaś zacząć malować obrazy i je sprzedawać.
Po chwili przysiadł się do nich Sytry z paczką ciastek.
- O, cukierek przyszedł - zachichotała Kotori, patrząc na niego.
- Że ja? - zdziwił się Sytry.
- Mhm - kiwnęła głową Kotori.
- Dlaczego?
- N-Nie w-ważne - wyjąkała i lekko się zarumieniła. Nie mogła w końcu mu powiedzieć od tak, że jest uroczy. - Znowu jesteś brudny... - powiedziała Kotori, patrząc na niego. Wyjęła z kieszeni chusteczkę i wytarła go z okruchów.
- Znowu traktujesz mnie jak dziecko - mruknął i się zarumienił, a Kotori się uśmiechnęła. Potem go lekko pogłaskała po głowie.
- I kto tu teraz flirtuję? - mruknął Dantalion.
- Wcale tego nie robię - powiedziała Kotori.
- Tak... Oczywiście, a do tego jesteś facetem - westchnął. - I nie mów, że jego wybierzesz?
- Nikogo nie wybiorę, a czy to dziwne jak jestem dla niego miły?
- Wiesz, wczoraj na nas wjeżdżałeś i to nieźle - powiedział Sytry. - A dla Daltaliona dalej jesteś niemiły, tylko wobec mnie zmieniłeś nastawienie.
- Racja, ale człowiek zmiennym jest - uśmiechnęła się. - A ciebie lubię, a jego nie - mruknęła Kotori. - On jest upierdliwy! Nawet ty tak za mną nie łazisz jak on.
- Czyli zapunktowałem u ciebie? - uśmiechnął się Sytry, a Kotori kiwnęła głową. - Jestem lepszy - spojrzał na Dantaliona z wrednym uśmiechem, a ten tylko coś mruknął pod nosem.
Potem poszli na lekcje. Po kilku godzinach nastała pora obiadu, a więc wszyscy poszli na stołówkę. Kotori usiadła przy stole między Kirą, a Sytrym, a Dantalion usiadł obok Kiry. Zaczęli jeść.
- Doprawdy ludzie się żywią strasznie lichą strawą... - powiedział Dantalion.
- Jak nie chcesz jeść to idź jeść w Piekle i możesz potem nie wracać - mruknęła Kotori.
- A mogę wziąć ze sobą Kirę? - zapytał z uśmiechem.
- Że co?! - zdziwiła się Kotori. - Poza tym nie do mnie to pytanie, tylko do niej.
- Żartowałem - powiedział, a potem jadł dalej.
Potem zjedli obiad, a gdy Kotori i Kira wyszły ze stołówki to zaczepił je Mycroft.
- Chase, William! - powiedział i podszedł do nich. - Pastor Crosby prosił, żebyście zlecili i nadzorowali modlitwy indywidualne. Mówił, żebyśmy mieli się na baczności, bo ostatnio wyczuwa jakieś złe moce w pobliżu, zwłaszcza na terenie szkoły...
"- A no tak... kompletnie o tym zapomniałam" - pomyślała.
- Poza tym zaraz kajaki! - powiedział Mycroft, a potem zniknął im z oczu, gdyż pobiegł na trening.
- O nie... tylko nie kajaki. Nienawidzę wysiłku fizycznego... - westchnęła. - Kira nie idź dzisiaj na trening... Zostań ze mną... - powiedziała. Wiedziała, że jej nie odmówi, jak zwykle jest kochana. Jednak, gdy dziewczyny wyszły z budynku to zaczepił je Dantalion.
- Nie idziecie na trening? - zapytał.
- Gratuluję niefrasobliwości! Tobie kajaki w głowie, a pastor może w każdej chwili... - zaczął Sytry, który po chwili przyszedł do nich.
- Pastor? - przerwała mu Kotori. - A niech cię wyegzorcyzmuje! - powiedziała patrząc na Dantaliona. - Nie obchodzi mnie, co się z wami stanie! - oznajmiła i gdy się odwróciła od niego to zobaczyła Sytrego ubrany w sukienkę, miał rozpuszczone włosy i wianek na głowie.
- Z kim? - zapytał Sytry. - Mówisz o duchach w pokojach pierwszoroczniaków z domu św. Jakuba? - zadał kolejne pytanie, a mina Kotori była dziwna. - Nie zgadłem?
- Te, Sytry. Co ty masz na sobie? - zapytała Kotori.
- Zostałem wybrany do roli Ofelii.
- Czy wy nie macie za grosz instynktu samozachowawczego?! - powiedziała głośno, a potem złapała Kirę za dłoń, idąc przed siebie.
- Wiliamie, Kira... uważajcie na siebie - powiedział Sytry.
- To ty powinieneś na siebie uważać - powiedziała Kotori.
Odeszli od nich i poszły do kościoła.
- Chodźmy! Tam się można przespać - uśmiechnęła się i po chwili zobaczyła jak z kościoła wychodzi chłopak o jasnych, krótkich włosach i okularach. Był to Nathan Caxton, reprezentant tegorocznych maturzystów.
- No proszę on też się wykręca od zajęć - szepnęła Kotori do Kiry, a gdy odszedł to spojrzała na nią. - Jeju, to był reprezentant! - powiedziała z uśmiechem.- Jak ja mu zazdroszczę, ma spokój, jest jednym z najlepszych uczniów, a do tego jest przystojny - powiedziała rozmarzona. - Jest cudowny...
Po chwili z kościoła wyszedł pastor Crosby. Spojrzał na dziewczyny.
- Czyżby prefekci z domu św. Jana mieli jakieś zmartwienie - zapytał?
"- Przecież nie powiem mu, że przyszłam się kimnąć. W sumie mogłabym mu powiedzieć o demonach, miałabym spokój... - pomyślała. "- A wie pastor, demony mnie nękają. Napakowany stalker, metroseksualista, uzależniony od cukierków, egipska królowa, która zeszła na próchnicę, i czasem jeszcze Drag Queen, która twierdzi, że jest tym Sinobrodym od Joanny d'Arc" - pomyślała jakby to mogła powiedzieć, ale pokręciła głową. - Nie, nie mamy żadnych zmartwień - powiedziała.
- A to po co tu przyszliście? - zapytał.
- Pomodlić się o zwycięstwo w zawodach wioślarskich! Ostatnio cały czas przegramy, to takie przykre - odpowiedziała z uśmiechem.
- Zawody wioślarskie? Ach, rozgrywki między wami? - zapytał. - A zatem... Bez obaw, już wkrótce pozbędziecie się swoich zmartwień. Bóg nad wszystkim czuwa - powiedział, a potem wszedł do kościoła. Kira i Kotori się oddaliły.
Strasznie religijny ten rozdział się zrobił niech wam będzie pochwalony xdd
OdpowiedzUsuń