Milczała przez dłuższy czas, jakby zastanawiając się nad słowami Kotori, jednak nie powiedziała już nic, tylko skierowała się w stronę szkoły. Zdecydowała, że skoro wszystko wie lepiej i zakazuje jej im ingerowania w sprawę, w porządku. Nie zmienia to faktu, że przebywając w pobliżu, będzie miała oczy szeroko otwarte, przy czym zachowa czujność godną rottweilera pilnującego domu swojego pana. Ale mimo to jej aktualnym priorytetem było pozbycie się tych wszystkich przemoczonych ciuchów. Poszła pod prysznic, a potem przemknęła do swojego pokoju, zamykając za sobą dokładnie drzwi. Tak, żeby żaden nie spodziewany gość nie złożył jej wizyty bez pukania. Następnie przybrała wygląd lady Raincrown. Spojrzała w lustro wiszące na ścianie, przyglądając się lalkowatej buzi, włosom sięgającym lekko za łopatki, nienagannej sylwetce. Zmarszczyła lekko czoło.
-Tak dawno nie byłam lady, że jej wygląd po takim czasie przynosi mi na myśl uciekinierkę ze zlotu fanatyczek lolitkowej wersji barbie - mruknęła, narzucając na siebie białą koszulkę, potem wciągnęła pierwsze lepsze spodnie, które wygrzebała ze swojej ukrytej, damskiej garderoby i przysiadła na łóżku. Spięła włosy przy pomocy frotki, żeby jej nie przeszkadzały. Po chwili zaczęła przeglądać swoją małą kolekcję książek przy łóżku w poszukiwaniu zajęcia.
-No to teraz zostaliśmy tylko Ty i ja, zabójco potworów - mruknęła, kładąc się na brzuchu i otwierając wybraną przez siebie książkę.
Wieczorem, jak to już miała w zwyczaju, przesiadywała z Kotori, rozmawiając i za wszelką cenę próbując ominąć temat Nathana, co by nie doszło do jakiegoś sporu. Jej uwagę zwróciła trójka uczniów. Znowu Ci delikwenci od rozbitej szyby. Dziewczyny miały do nich jakiegoś pecha. Najwyraźniej za nic sobie wzięli ostrzeżenie i pomimo wszystko poszli buszować w pokoju pani Mollins. Kira wzięła do rąk księgę, którą przywłaszczyli sobie podczas wizyty. Przejrzała kilka stron. Grimoire jak nic.
-Gdyby to ode mnie zależało, już byście wylecieli z tej szkoły - spojrzała na nich groźnie. Miała zamiar przedyskutować potem tę sprawę z dyrektorem. Gdyby to ona znalazła się na ich celowniku i zdecydowaliby się grzebać w jej rzeczach, sama na pewno wyleciałaby z tej szkoły. Najlepiej było zdusić problem w zarodku, dopóki do owej sytuacji jeszcze nie doszło. I bez tego sprawiają za dużo problemów. Opuściła razem z Kotori pokój wspólny. Niedługo po tym spotkały Kevina. Wspomniał o tym, że pani Mollins prosiła, żeby udzielił jej ostatniego namaszczenia. Dziwne. Następny był Sytry. Przyleciał jak z procy, twierdząc że Mollins przyzwała demona. Nie miała już wątpliwości, że dzieciaki jednak nie kłamały. Całą czwórką wyrwali z miejsca, kierując się we wskazanym kierunku, gdzie doszło do otwarcia wrót. Na widok demona przypominającego kozę, z pięć razy większego od któregokolwiek z nich, aż gwizdnęła. Niestety, jak to te zdziczałe, w niczym nie przypominające chociażby takich pokroju Kiry, demony mają w zwyczaju, nie minęła chwila a próbował zaatakować panią Mollins. Nathan pojawił się, łapiąc ją w ramiona i ratując przed pewną śmiercią. Zgodnie z ich podejrzeniami, był demonem. W sumie to wyglądał znacznie lepiej bez tych okularów i z ciemnozielonymi włosami za ramiona. Nie mogło też zabraknąć pojawienia się Dantaliona. Ten to dopiero miał wyczucie czasu.
Nie czuła żadnego sporu w powietrzu, więc na razie powstrzymała się od wtrącania i przysiadła, przysłuchując się temu, co mówili. To musi być okropne uczucie tak zakochać się w człowieku będąc demonem. W dodatku mając świadomość, że prędzej czy później nastąpi moment, w którym będzie trzeba się pożegnać. I wtedy znowu zostaje się kompletnie samemu. Wyraźnie posmutniała. W głębi serca miała świadomość, że za kilkadziesiąt lat też będzie musiała żegnać ludzi, do których zdążyła się mocno przywiązać. Będą odchodzić jeden za drugim, a ona nie będzie w stanie nic na to poradzić. Fakt, mogłaby poprzemieniać ich w demony, ale nie miała żadnej pewności, że poradzą sobie w ich świecie. Mógł czyhać na nich znacznie gorszy los od śmierci ze starości. Po tym wszystkim wśród dziewczyn zapadł grobowy nastrój. Żadna z nich wyjątkowo nie miała nic do powiedzenia, zero morału, docinek, żartów. Skierowały się do akademika. Po drodze Kotori złapała Kirę pod ramię, a ta przytuliła ją mocno do siebie. W dalszym ciągu nic nie mówiła. Zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo ceniła sobie tego chłopaka i jak bardzo ta sytuacja musiała ją zaboleć. Grupka rozeszła się. Dziewczyny zabunkrowały w swoich pokojach. Blondynka rzuciła się bokiem na łóżko, zwijając w kłębek i tuląc poduszkę do swojej piersi. Przez całą noc nie mogła zmrużyć oka. Jej myśli cały czas nawiedzał los, jaki spotkał panią Mollins i półdemona.
Super
OdpowiedzUsuń