Nie była najszczęśliwsza z faktu, że Crosbiemu udało się uciec, ale mówi się trudno. Czasu nie cofnie. Najwyżej będą musieli być bardziej czujni na przyszłość. Kościół zainterweniuje jeszcze nieraz.
-Służycie bogu i wypędzacie zło, co? - zapytała pod nosem, trzymając w palcach jedno z czarnych piór pozostałych po ucieczce pastora. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę.
-Dobrymi intencjami piekło wybrukowane, pastorku - wypuściła pióro, które po chwili strawił płomień. Mogła naszpikować go strzałami, gdy miała ku temu okazję. Albo najlepiej skrócić o głowę. Ewentualnie połowę ciała. Z drugiej strony, przecież nie mogła zostawić drugiego demona bez pomocy. Irytowało ją to. Strasznie zmiękła i stała się niedokładna przy wykonywanej robocie. Nie mogła sobie pozwalać na coś takiego w przyszłości. Od tego jednego błędu mogło zależeć życie jej samej lub jej przyjaciół.
Dantalion przeniósł ich do pokoju Sytrego.
-Zdrowiej szybko. Bylebyśmy nie musieli usprawiedliwiać Twoich nieobecności, cukierku~Branoc - pożegnali się z Sytrym i wyszli z jego pokoju. Skupiła teraz całą swoją uwagę na drugim demonie i jego pochwałach wobec niej. Owszem, miała w planach ubicie jakiegoś szlachcica, ale nigdy specjalnie nie lubiła mówić o swoich planach na głos. Cokolwiek planowała, zazwyczaj wolała zachować to dla siebie. Poza tym nie było innego wyjścia. Podczas walki z Crosbym wręcz czuła jakiś ogranicznik mocy, który nie pozwolił jej posunąć się o krok dalej. Chciała mu podziękować, ale w tym momencie Kotori wystrzeliła z tekstem, że ten rzekomo ją kocha. Rozdziawiła usta i oboje poczerwienieli do granic możliwości. Bierz ją póki Ci pozwalam? Hah! Przynajmniej ona w tym towarzystwie miała teraz coś do powiedzenia. Mniejsza z tym, że zaraz po tym zostawiła ich samych i nastąpiła chyba najbardziej niezręczna chwila od momentu, kiedy trafiła do tej szkoły. Stali naprzeciw siebie i wymieniali spojrzenia, uciekając co jakiś czas wzrokiem gdzie indziej. Przypominało to bardziej spotkanie rozkochanych nastolatków, nie wieloletnich demonów.
-Cóż, to ja też już pójdę. Jak zwykle dziękuję za wsparcie, miłe słowo...i...polecam czasami posłuchać się Wiliama - parsknęła śmiechem przy wypowiadaniu ostatnich słów. Z jakiegoś powodu spowodowały w niej rozbawienie. Miała już iść, kiedy wpadła na pewien pomysł. Zbliżyła się, stając na palcach i oparła dłonie na jego ramionach. Spojrzała mu w oczy. Uśmiechnęła się.
-No to dobranoc, Dantalion - wyglądało to, jakby miała zamiar pocałować go w usta, ale w ostatniej chwili przechyliła lekko głowę i musnęła jego policzek. Po tym praktycznie natychmiast odsunęła się, czmychając do swojego pokoju. Bez większych wyrzutów sumienia przygotowała się do snu, rzuciła plackiem na łóżko, jak to miała w zwyczaju, i usnęła wtulona w poduszkę.
Rano doszło do małego wypadku na korytarzu. Kiedy poszła sprawdzić co się stało, zastała trzech uczniów przy rozbitej szybie. Zaczęli się wykłócać co do tego, który z nich ponosi winę, więc starała się ich uspokoić.
-Hej, wyluzujcie trochę. Nikt nie utnie Wam za to ręki, więc zacznijcie od początku - chwilę po wypowiedzeniu tych słów usłyszała za sobą głos przyjaciółki. Zwróciła głowę w jej kierunku.
-Prawdę mówiąc nie mam pojęcia co się stało. Któryś z nich wybił szybę, to pewne, ale cały czas się wykłócają i nie idzie do nich dotrzeć - jęknęła zrezygnowana. Do akcji wkroczyła też pani Maria Mollins, znana jako opiekunka domu św. Jana. Zawsze się dziwiła, że pomimo bycia człowiekiem, którzy zazwyczaj mają jeszcze mniej cierpliwości niż super nerwowa Kira, potrafiła rozwiązywać takie problemy z uśmiechem na ustach. Sprawiała wrażenie sympatycznej, chociaż Kira i tak z natury nie przepadała za ludźmi. Poza rodem Raincrown, Kotori i naprawdę nieliczną grupką uczniów. Chociaż Raincrown też nie mieli za dużo wspólnego z rasą ludzką, ale o tym może innym razem. Niedługo po tym dziewczyny poszły do biblioteki. Udało im się tam zasłyszeć, że pastor Crosby wylądował w szpitalu.
-Było trzeba wpakować mu jeszcze ze trzy strzały, ewentualnie dziesięć. Przynajmniej mielibyśmy go z głowy - Chase rozsiadł się wygodnie, przybierając bardziej wyluzowaną pozycję w krześle. Do biblioteki wszedł nauczyciel, aby przedstawić im zastępstwo za pastorka.
-Zwolnienie z powodów zdrowotnych - uniosła brew z zaintrygowaniem. -Strasznie delikatnie to ujęli - skomentowała ściszonym głosem, żeby nie usłyszał jej nikt poza przyjaciółmi. Chwilę po tym do pomieszczenia wszedł Kevin. Myślała, że przewróci się razem z krzesłem, kiedy go zobaczyła.
Po mszy, a potem krótkiej pogadance z Kevinem, która miała na celu wyjaśnienie jego pobytu na terenie szkoły, poszły do pokoju wspólnego. Kira praktycznie opadła na kanapę, przewieszając głowę w bok i wpatrując się w ścianę.
-Każdy ma swoje problemy. Nie chciałabyś mieć takich jak ja - uśmiechnęła się z rozbawieniem, przykładając rękę do jasnego czoła, a następnie poprawiając złocistą grzywkę.
-Może po prostu chce mieć pewność, że nikt się nie dowie kim tak naprawdę jest. Na Twoim miejscu nie przejmowałabym się zbytnio. Właśnie, co to miała być za akcja wczoraj?! Wiesz jak dziwnie było stać na tym korytarzu na osobności? I to z NIM? Zapamiętam to sobie! - burknęła, nadymając poliki jak opakowany chomik.
A ja kocham chomiczki, pamiętam że za moich czasów była taka bajka hamtaro xdd
OdpowiedzUsuńPamiętam! Oglądałam codziennie! Potem sama skończyłam z dwiema klatkami pełnymi chomików. xd
Usuń