Po pokonaniu hrabi, jej aura stała się znacznie silniejsza, czuła to doskonale. Zastrzyk mocy sprawił, że ogarnęła ją ogromna pokusa kontynuowania walki. Cały czas nie odrywała wzroku od Baalberitha, jakby czekała na jego atak, będąc w całkowitej gotowości do drugiej rundy. Teraz mogła sobie pozwolić na walkę z kimś na jego poziomie i miała zamiaru z tej możliwości skorzystać. Niemniej jednak zrezygnowała, gdy podszedł do niej Dantalion. Spojrzała na niego, uśmiechając się na jego gratulacje.
-W końcu nadeszła ta pora. Dziękuję, Dantalionku - brunet złapał ją za rękę, odciągając od Baalberitha. Złapała mocniej jego dłoń, jakby nie chciała już nigdy jej puszczać, a po wkroczeniu z powrotem do sali, rozejrzała się po zgromadzonych demonach, które patrzyły na nią z takim zdumieniem, jakby była istotą z obcej planety. Psiakrew, jednak zwróciła za dużo uwagi. Już chyba całe piekło wiedziało, że jest nowy hrabia, ba, co by to było, gdyby została kimś jeszcze rangę wyżej. Parze jakoś udało wmieszać się w tłum, razem z Kotori oraz Sytrym, którzy szli za nimi. Przynajmniej Baalberith ich nie znajdzie. Teraz jednak mieli na głowie Astaroth. Podeszła do nich, twierdząc że muszą porozmawiać. Cholercia, chyba jednak nie dotrze dzisiaj do tego alkoholu. Szkoda, ale jak trzeba, to trzeba. Udali się za nią do innego pokoju. Po drodze dołączył do nich Camio. Grupka usiadła na kanapie, Astaroth na drugiej, naprzeciwko nich. Kira wycwaniła się, przysuwając sobie osobny fotel i usiadła, podciągając stopy pod siebie. Spojrzała na władczynię, a ta zaczęła mówić. Okazało się, że w Paryżu toczy się wojna, a jako iż Francja jest ośrodkiem wyznawców Michaela, prawdopodobieństwo, że mu coś odwali i wleci do stolicy z zastępami niebieskimi. Kira spojrzała w stronę Dantaliona, jak gdyby chciała powiedzieć “widzisz, trzeba było jednak usmażyć tego gołębia”.
Nadszedł czas na polecenia. Demony miały wyruszyć do Francji. Camio miał dowodzić, Sytry być jego adiutantem, Dantalion wraz z Kirą mieli pomagać. Dziewczyny nie opuszczało dziwne wrażenie, że koniec końców to oni we dwójkę odwalą brudną robotę, a reszta będzie rozkazywać i ładnie wyglądać na polu walki.
Jego cesarska mość czy jak kto woli 'praszczur' rozkazał posłać wszystkich kandydatów Piekła na ziemię. Mieli też zapomnieć o sprawie z Salomonem. Astaroth podkreśliła, że ich pilniejszym problemem na tę chwilę są anioły. Cóż, najwyższy czas pokazać gołąbkom gdzie raki zimują.Rozmowa z władczynią dobiegła końca, a grupka przyjaciół wróciła na salę.
-Kotooriiś, będę tęskniiić. Uważaj na siebie, kiedy nas nie będzie - Kira wydawała się być tak przejęta rozstaniem na czas misji we Francji, jakby wysyłali ją na drugi kraniec świata. Camio polecił jej brunetce, żeby na siebie uważała. Ledwo się uśmiechnął, a ta się zarumieniła. Dantalion dodał od siebie, że w razie potrzeby przyjdą odsieczą, ponownie chwytając rudowłosą za dłoń. Ta poprawiła chwyt, splatając ze sobą ich palce. I nagle zaczęły się igrzyska. Chłopaków chyba olśniło, że bal nadal trwa, więc zaczęli się wykłócać o to, kto zatańczy z Kotori.
-Trzymajcie mnie, bo… - zakryła twarz dłonią, pocierając palcami czoło. Kotori kazała im się ogarnąć. Potem ruszyła przed siebie, a oni za nią. Niespodziewanie zaczęła się rozglądać, jakby coś ją zaniepokoiło. Zawiesiła wzrok na blondynie z włosami do ramion, o niebieskich oczach i w czarnym garniturze z białymi rękawiczkami. Towarzyszył Samaelowi. Okazało się, że był Gilgameshem, nefilimem, księciem Piekła. Jej ukochany dodał, że jest irytujący i uważa się za jego przyjaciela. Kotori podchwyciła temat, drażniąc się z nim, ale na szczęście miało to charakter żartobliwy. Skoro impreza jeszcze trwała w najlepsze, Kira poszła zatańczyć z Dantalionem. Sytry i Camio musieli się w tej kwestii zmieniać, nie będąc w skowronkach, gdy po jednym nadchodziła kolej drugiego.
Parka zabawiła w Piekle trochę dłużej. Po powrocie do ludzkiego świata, dokładniej do pokoju Kiry, największym marzeniem było położyć się spać. Usłyszała jak jej najdroższy mówi, że chyba się do niej wprowadzi. Zaśmiała się, pozbywając imprezowych ciuchów. Została w bieliźnie i jedynie narzuciła na siebie jakąś przydługą koszulkę co by nie świecić za bardzo ciałem. Brunet zmienił się w swoją ludzką formę. Miał na sobie piżamę.
-Jeśli chcesz się wprowadzić, zapraszam. Będziesz mi robił za podusię na pełen etat - odparła z uśmiechem. Jej ukochany zgasił światło, a następnie wziął rudowłosą na ręce jak księżniczkę, przenosząc do łóżka i kładąc się obok. Natychmiast się do niego przytuliła. Już miała łepek wciśnięty w swoją żywą podusię, kiedy usłyszała jak ten się puszy, twierdząc że i tak zawsze będzie lepszy, a dziewczyna nigdy mu nie dorówna. Uniosła się nieco, spoglądając mu w oczy.
-Oczywiście. Nikt nie może się równać z moim słodkim księciem. Kocham Cię - cmoknęła go w usta, wracając po chwili do wcześniejszej, wtulonej pozycji.
-Aha. Pieprzyć Michaela i jego wojnę. Pewnego dnia wytępimy wszystkie te gołębie - poprawiła się jeszcze, ułożywszy łapkę na jego boku i szybko usnęła.
Rano ubrali się w mundurki, Kira w końcu zmieniła swoją formę i wybrali się z Dantalionem na śniadanie. Dzień wolny. Aż szkoda, że muszą spędzić go na wojnie. Mijając pokoje, dostrzegli jak Kotori wychodzi z Camio ze swojego. Zbliżyli się, a Dantalionowi najwyraźniej zebrało się na złośliwości, bo spytał który to chłopak w tym miesiącu. Troszkę sprzeczyli się z Camio, który potem wziął Kotori za rękę, odchodząc. Kira spojrzała na bruneta, szturchając go w bok.
-Uważaj. Chłopcy są czuli pod tym względem - mruknęła z lekkim uśmieszkiem. Podczas śniadania nie działo się nic nadzwyczajnego. Od co kolejna sprzeczka chłopaków, do których wszyscy już przywykli.
Nadszedł czas na wojnę. Demony pojawiły się w Paryżu. Mnóstwo zniszczeń, martwych ciał walających się dookoła. Generalnie jeden wielki, cudowny nieład.
-Podoba mi się - skomentowała krótko, jakby nigdy nic. Behemot, znany również jako minister lądowych wojsk Piekła odparł, że niebiosa się przeliczyły, bo anioły uznały, że demony nie wykonają ruchu, dopóki nie skończą się wybory na namiestnika. Heh, no to kiepsko sobie to obmyślili. Sytry pochwalił jego zwycięstwo, Camio stwierdził, że zniszczenie Francji, miejsca gdzie kult Michaela jest potężny, od dawna było pragnieniem Piekieł, ale podejrzewał, że ta sytuacja nie skończy się od tak zwycięstwem.
-Miejcie się na baczności, bo jak dla mnie to podpucha - oznajmiła. Nagle jeden z demonów, które się pojawiły, powiedział że nadchodzi armia aniołów. Camio spojrzał w górę i zobaczył Jeanne.
-Armia zbawienia z Normandii? Że ona? - zdziwiła się na słowa Sytrego. Jeanne rozpoznała chłopaków, rzucając się po chwili do ataku z flagą w rękach. Okej, teraz widziała już wszystko. Szykuje się interesująca walka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz