wtorek, 5 lipca 2016

Rozdział 17. - Morgiana

Dantalion leżał w gruzach, jednak podniósł się. Spojrzał na Gillesa, który stał przed nim, patrząc na Kotori.
- Taka okazja rzadko się trafia. Ukatrupię tego czarnowłosego i zapewnię sobie awansik - powiedział Gilles, a potem podleciał bliżej Kotori. - Kopę lat, Williamie! Widać, że płynie w tobie krew Salomona. Tylko ty potrafisz siać takie zniszczenia w świecie demonów. Ale wiesz, jestem bardzo zmotywowanym facetem. Za wszelką cenę chcę się z kimś spotkać. Dlatego zrobisz do dla mnie i umrzesz, prawda?! - krzyknął, a potem wytworzył w swojej ręce błyskawice, które wystrzelił w stronę Kotori, jednak ta wytworzyła barierę ochronną. Dzięki niej, nic się nie stało. Gilles się mocno zdziwił.
- O, proszę. Jakaś nowa twarz - odezwała się Kotori jako Salomon, a potem podleciała do Gilles'a. - Trafiłeś do Piekła tuż po mojej śmierci? Chcesz zostać siedemdziesiątym trzecim filarem? - uśmiechnęła się w stronę demona.
"- Niemożliwe! Jaźń Salomona?!" - pomyślał i zdziwił się Dantalion.
Kotori odleciała od Gilles'a, a potem wzbiła się w powietrze.
- Kogóż ja widzę! Witaj Astaroth - powiedziała Kotori i spojrzała na jedną z czterech władców Piekła.
- Salomonie... To ty? - zdziwiła się Astaroth, patrząc na Kotori, która po chwili podleciała do Baalberitha.
- Baalberith, tyle lat... tęskniłem - zaczęła Kotori. - Ty zostałeś w Izraelu do samego końca, prawda? Po tym jak zginąłem.
- Ugh...! - syknął Baalberith.
- Williamie, nie! - krzyknął Dantalion, który po chwili pojawił się za Kotori i złapał za jej rękę, gdzie był pierścień. Chciał go zdjąć, a gdy próbował to Kotori spojrzała na niego zaskoczona.
- A ty? To kto? Kim ty jesteś? - mruknęła Kotori, a Dantalion próbował zdjąć pierścień, ale nie dało się go zdjąć. Kotori zabrała swoją rękę, a potem się odsunęła od demona.
- Bądź łaskaw nie stać mi na drodze - powiedziała, a potem wystawiła swoją dłoń, którą wycelowała w stronę Dantaliona.
- Kotori, nie! - krzyknął Sytry, a Kotori użyła swojej mocy, która odrzuciła z wielką siłą Dantaliona. Upadł z wielką szybkością w ziemię, powodując zniszczenia.
- To na nic. Dantalion nie zdoła przeciwstawić się Salomonowi, przecież ten człowiek od dawna ma władzę. I jeśli zużyję cały czas, jaki mu pozostał życia zapadnie w śmiertelny sen - powiedział Camio.
- Ale dlaczego Salomon nie poznaje Dantalion? - zdziwił się Sytry. Po chwili pojawiły się ogromne drzwi...
- Ta aura nie wierzę... - zaczął zdziwiony Camio.
- Jego cesarska mość się przebudził? Jego ekscelencja Lucyfer? - powiedział Samael, a potem otworzyły się wielkie drzwi, wysypując pełno białych piór.
- O, to ty - spojrzała Kotori w stronę drzwi, a potem na jej dłoń spadło piórko. - Rozumiem... - powiedziała i przyłożyła piórko do twarzy. Drzwi się zamknęły, a Kotori zamknęła oczy i zaczęła lecieć w dół.
- Salomonie! - krzyknęła Astaroth, a potem Dantalion złapał Kotori w swoje ramiona i automatycznie zdjął z jej palca pierścień i odrzucił go na bok.
- Dantalionie! - krzyknął Sytry, biegnąc w ich stronę.
Nagle Baalberith rzucił się w stronę pierścienia i gdy chciał go dotknąć to pierścień wydobył moc, przez co nie mógł demon go dotknąć ręką, gdyż ją odepchniętą.
"- Nawet wuj nie może go dotknąć, a więc sam powinienem... "- zaczął myśleć Sytry, jednak z jego przemyśleń wyrwał go Baalberith.
- Myślisz, że coś wskórasz? To ja Cię strąciłem do Piekieł - powiedział Baalberith i spojrzał na Dantaliona, który trzymał w rękach Kotori. - Jak to możliwe, że tylko on może dotknąć pierścienia?
Nagle zaklęcie Kotori ukrywania płci zaczęło zanikać, już odkąd Dantalion zdjął jej pierścień. Dzięki temu zaklęciu jedynie jej piersi były spłaszczone, a sylwetka trochę przypominała męską. Tylko twarz, oczy i długie włosy, upięte w wysokiego kucyka były nadal kobiece. Teraz miała już w pełni kobiecą sylwetkę, a jej klatka piersiowa się uwypukliła przez piersi. Kotori nie była płaska, gdyż miała miseczkę C.
- Kotori... - szepnął Dantalion. Inne demony się zdziwiły, widząc, że mimo wszystko jest kobietą.
- Salomon to kobieta? - zdziwił się Baalberith.
- Jednak faceci są głupi... - mruknęła Astaroth, patrząc na demona.
Kotori w końcu otworzyła oczy i spojrzała na uśmiechniętego Dantaliona.
- Kotori! - powiedział Dantalion uradowany, a ona zauważyła po chwili, że nie ma pierścienia.
- Mój cały majątek! - powiedziała, a potem demon ją puścił, a dziewczyna automatycznie podniosła z ziemi pierścień. Wszystkie demony patrzyły na Kotori z nienawiścią...
- Co tu się dzieje i gdzie ja w ogóle jestem? - zapytała Kotori, gdyż nie pamiętała, co się działo od momentu założenia pierścienia. Po chwili zauważyła, że jest znów kobietą.
- Moje zaklęcie... - zdziwiła się, a Dantalion po chwili ją zasłonił przed demonami.
- Dobrze już, spokojnie. Jego dostojność przebudził się, a więc nie ma powodu do pośpiechu. Czyż nie tak, towarzysze? - powiedział Belzebub.
- Trzeba odeskortować tego, który wybiera oraz Kirę do świata śmiertelników, namiestnicy... - powiedział Samael, a potem spojrzał na namiestników Piekła.
- Tak jest! - odpowiedział jednocześnie Dantalion z Camio i Sytrym.
Gilles spojrzał na pierścień, który trzymała w dłoni Kotori.
"- Pierścień Salomona... Dar od Boga, potężniejszy niż Baalberith czy Astaroth... Gdybym go zdobył..." - pomyślał Gilles. Inne demony zniknęły, gdyż musiały się zająć zniszczeniami Piekła. Kira, Camio, Sytry i Dantalion wraz z Kotori zostali.
- Dobra, to ja eskortuję Kirę - powiedział Dantalion z uśmiechem i podszedł do dziewczyny.
- Gołąbeczki... - mruknął Sytry.
- Kotori, mogę Cię eskortować? - zapytał Camio z uśmiechem, podchodząc do czarnowłosej.
- C-Camio - wyjąkała Kotori i się zarumieniła. Chciała mu odpowiedzieć, ale się wtrącił Sytry.
- Ja ją będę eskortował - powiedział stanowczo Sytry, stając za Kotori. - Jeden z nas wystarczy.
- Serio? Będą się teraz o to kłócić? - westchnął Dantalion i spojrzał na Kirę.
- I tą osobą, będę ja - oznajmił Camio i przyciągnął Kotori do siebie.
- A po co? Idź do swojej ludzkiej kobiety, a nie ją zdradzasz - powiedział Sytry z wrednym uśmiechem. - W sumie i tak ona niedługo umrze, a więc już szukasz sobie zastępczyni?
- Milcz! - warknął Camio. Spojrzał na niego wściekle, nigdy Kotori nie widziała go tak wkurzonego...
- Sytry... przesadziłeś - spojrzała na niego, Kotori. - Camio... - szepnęła, a potem spojrzała na syna Lucyfera. - Wracamy, a Sytry zostaje - oznajmiła, a potem Camio się przeniósł z Kotori do jej pokoju.
- Sytry... - spojrzał na niego Dantalion. - Dlaczego tak powiedziałeś?
- A co Cię to obchodzi? - mruknął Sytry. - Idźcie już...
Dantalion westchnął i przeniósł się z Kirą do jej pokoju. Zauważył, że w świecie śmiertelników była już noc, a godzina zbliżała się do ciszy nocnej.
- Nie chcę Cię zostawiać... Nie chcę iść - powiedział, a potem podszedł do Kiry. Po chwili westchnął. - Dlaczego Salomon mnie nie poznał? Przecież był moim przyjacielem... - spojrzał w dół i zacisnął pięści. - To było bardzo dziwne, nawet mnie zaatakował - westchnął.
- Salomon... - szepnął, a potem podniósł głowę i spojrzał na Kirę. - Dobra i tak się tego już pewnie nie dowiem. Nie powinienem za bardzo się tym dręczyć...- oparł swoje czoło o jej. - Właśnie, muszę Ci coś powiedzieć. Wcześniej Kotori mi przerwała - podniósł głowę, a potem spojrzał w jej oczy. - Jesteś wspaniałą dziewczyną, a takiej nigdy nie spotkałem. Rozumiesz mnie, tak jak i ja Ciebie. Nie ważne, że nie masz rangi i jesteś słaba... ale to Cię czyni wyjątkową. Nie musisz mieć wysokiej rangi, aby mi zaimponować. Liczy się tylko to, jaka jesteś - uśmiechnął się i zarumienił. - Kocham Cię - powiedział, a potem położył dłoń na jej policzku. Nachylił się nad nią, a potem pocałował w usta. Odsunął się po tym od niej i spojrzał na jej rumieńce.
- Jesteś urocza jak się rumienisz - uśmiechnął się, przyciągając ją do siebie. - To teraz idziemy razem spać, chyba, że wolisz zrobić coś innego... - szepnął jej do ucha, spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się wrednie. - Żartowałem - poczochrał ją lekko po włosach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz