- Jesteś okropna - mruknął, cały zarumieniony. Po chwili sam się zaczął się śmiać i spojrzał na Kirę. - Nigdy więcej tak nie rób - uśmiechnął się i poczochrał ją lekko po włosach. - Dobra, już po dobranocce. Dziewczynki w twoim wieku już dawno powinny spać - zachichotał cicho, a potem wstał z łóżka i zgasił światło. Wrócił z powrotem do łóżka, kładąc się obok Kiry.
- Dobranoc, Kiruś - uśmiechnął się, a potem pocałował ją lekko w usta. Przysunął się do niej i przytulił ją do siebie.
- Będziesz moim misiem - powiedział. Po chwili usnął...
***
Kotori wraz z Camio przenieśli się do jej pokoju, a chłopak był nadal zły na Sytrego. Nie myślała, że zobaczy kiedykolwiek złego Camio, zawsze był taki spokojny i opanowany. Widocznie da się go wyprowadzić z równowagi...
- Camio... - szepnęła Kotori. - Przepraszam Cię za niego. Na pewno to powiedział przez przypadek...
- I co z tego? Zmieni to coś? - mruknął Camio, który stał plecami do Kotori. - Ma rację... ale ja nie mogę się z prawdą pogodzić, jednak nie musiał mi tego wypominać... - zacisnął pięści, a Kotori go przytuliła od tyłu.
- Wiem, że jest Ci ciężko, ale wiesz, że jeśli pani Mollins umrze to ja zawsze będę przy tobie - powiedziała i się zarumieniła. - Nie opuszczę Cię, zawsze będę Twoją p-przyjaciółką - wyjąkała ostatnie słowo, w końcu było jej ciężko coś takiego powiedzieć...
- Naprawdę? - zapytał Camio, a Kotori potem go puściła. Odwrócił się do niej.
- Tak - uśmiechnęła się i spojrzała mu w oczy. - Zawsze Cię pocieszę i pomogę... Możesz na mnie liczyć.
- Kotori... - uśmiechnął się, a potem ją przytulił. Kotori zrobiła się cała czerwona i wtuliła się w niego. - Jesteś kochana... tak jak Salomon... - szepnął. - Nie, ty jesteś lepsza... Obiecujesz, że mnie nie zostawisz?
- O-Obiecuję - wyjąkała. - Tylko, aby spełnić te obietnicę, musiałabym się stać demonem...
- Jeśli będziesz chciała, abym zawarł z tobą pakt, to zrobię to - powiedział Camio.
- A właśnie, czemu nie zrobisz tak z panią Mollins?
- Chcę, aby umarła jako człowiek... - westchnął, a potem puścił Kotori. - Wiem, że po jej śmierci są osoby, które ze mną będą, a więc nie mogę być na zawsze z Marią. Mimo, że bym chciał, ale nie mogę ją zmienić w demona. Mógłbym ją tym skrzywdzić...
- Camio... - spojrzała na niego. - Jesteś kochany - uśmiechnęła się. - Jesteś inny niż pozostałe demony... Jesteś wyjątkowy.
- Kotori... - uśmiechnął się Camio, a potem położył dłoń na jej policzku. Nachylił się nad nią i pocałował ją w policzek. - Dziękuję - powiedział i lekko się zarumienił, a Kotori była cała czerwona na twarzy.
- P-Przepraszam, nie powinienem tak robić - powiedział zmieszany, patrząc na nią.
- N-Nie, n-nic się n-nie s-stało - wyjąkała.
- Jesteś urocza - uśmiechnął się, a potem pogłaskał ją po głowie.
- Czy ty to robisz specjalnie? - szepnęła. - Masz przecież panią Mollins to czemu się do mnie kleisz? Ty nie wiesz, co ja czuję... a ty... robisz takie rzeczy - powiedziała i w jej oczach zaczęły się zbierać łzy.
- Zrobiłem coś nie tak? Kotori... - zaczął, jednak mu przerwała.
- Nie, nie ważne - powiedziała, wycierając łzy. - Idź już, zaraz cisza nocna, a ty jako przewodniczący nie powinieneś łamać regulaminu.
- Kotori? - zdziwił się.
- Idź już... - powiedziała, a potem Camio zniknął.
Podeszła do szafy, a potem mundurek i schowała go do środka. Dziewczyna stała w samych majtkach. Stanika nie miała, bo gdy używała zaklęcia do ukrywania płci to piersi się płaszczyły. Jednak teraz zapomniała by znów tego zaklęcia użyć, a więc jej średnie piersi były widoczne... Zaczęła szukać w swojej szafie koszuli nocnej, gdyż nie było jej tam, gdzie powinno.
Po chwili usłyszała znajomy głos:
- Tego szukasz?
Kotori spojrzała na łóżko, a na nim siedział Sytry w piżamie, a w ręku trzymał piżamę Kotori.
- Nawet nie musiałem użyć swojej mocy, abyś się rozebrała przede mną. Sama to zrobiłaś - uśmiechnął się, patrząc na nią. - I powiem Ci, że masz niezłe to ciało. Nawet deską nie jesteś.
- Od kiedy ty tu jesteś i gdzie ty się patrzysz! - krzyknęła i zakryła piersi swoimi rękoma. Była cała czerwona na twarzy.
- Zboczeniec... - mruknęła. - Oddawaj mi piżame!
- A ty co się rumienisz jak cnotka znowu? - mruknął. - Nie mów, że pierwszy raz stoisz tak przed facetem? - przechylił lekko głowę w bok.
- To p-pierwszy r-raz - wyjąkała, zarumieniona.
- Czyli jestem pierwszy, który Cię taką widzi? - uśmiechnął. Wstał z łóżka i podszedł do Kotori. Złapał ją lekko za podbródek.
- Czyli Camio Cię taką nie widział - uśmiechnął się wrednie, a Kotori jedną rękę zabrała z piersi i zakryła je drugą. Chciała zabrać piżamę, jednak ten szybko odskoczył wraz z jej ubraniem. Zachichotał cicho.
- Nie ma tak łatwo - popatrzył na nią z wrednym uśmiechem.
- Oddaj - nadymała policzki.
- A co będę z tego miał? - przechylił lekko głowę w bok.
- A co chcesz? - zapytała.
- Hm... a zrobisz wszystko?
- Tak - odpowiedziała bez zastanowienia. Po chwili się skapnęła jaką walnęła głupotę. Nie mogła tego cofnąć.
- Dobrze, pasuję mi to - uśmiechnął się, a potem rzucił jej piżamę. Dziewczyna szybko się w nią ubrała.
- Chodź tu do mnie - powiedział. Zgasił światło i położył się na łóżku. Kotori to nie zdziwiło. Podeszła do łóżka i położyła się obok niego.
- Było powiedzieć, że po prostu chcesz ze mną spać - westchnęła i odwróciła się do niego plecami. Sytry przytulił ją od tyłu, a jego ręce wylądowały na jej piersiach.
- A kto powiedział, że ja chce tylko z tobą spać? - szepnął jej do ucha, a Kotori zrobiła się cała czerwona.
- T-Ty z-zboku! - krzyknęła, a potem walnęła go z łokcia. Sytry tylko syknął z bólu i jej nie puścił. Kotori wypowiedziała szeptem słowa zaklęcia i jej piersi się spłaszczyły, były takie jak męskie, a jej sylwetka trochę przypominała męską.
- No ej... - mruknął Sytry.
- Nie waż się więcej tak robić bez mojej zgody - mruknęła, zarumieniona.
- Żartowałem tylko - zachichotał. - Tak naprawdę to chciałem z tobą porozmawiać. Chciałbym się czegoś dowiedzieć o tobie, a ja w zamian bym opowiedział o sobie. A to, co przed chwilą odstawiłem... to po prostu dla zabawy.
- Jesteś okropny... - mruknęła. Sytry ją puścił, a Kotori odwróciła się do niego twarzą. Ich twarze były blisko. Sytry zaczął o sobie opowiadać, a gdy skończył to zaczęła Kotori... Miło im się wzajemnie słuchało, wiele obydwoje przeszli, zrozumieli się nawzajem. Rozmawiało im się bardzo dobrze aż do północy. W końcu Kotori zaczęła usypiać, a Sytry przytulił ją do siebie. Dziewczyna usnęła wraz z upadłym aniołem.
Rano Kotori się obudziła i zauważyła, że całą noc spała w objęciach Sytrego. Zarumieniła się, a potem podniosła leklo głowę i zobaczyła śpiącego Sytrego.
"- Jaki słodziak" - pomyślała i uśmiechnęła się pod nosem, a Sytry się obudził.
Kotori szybko odsunęła się od niego, a potem wstała z łóżka
- Miś mi ucieka - mruknął Sytry, a potem podniósł się z łóżka i wstał. Swoją piżamę zmienił w szkolny mundurek.
- Te wasze cholerne moce - mruknęła Kotori, a potem zdjęła z siebie bezwstydnie piżamę. W końcu jej zalęcia ukrywania płci było aktywne. Wyjęła z szafy mundurek i przebrała się.
- Chodźmy na śniadanie - powiedziała, a potem wyszła z Sytrym, z pokoju i od razu się natknęli na Kirę i Dantaliona w ludzkicj formach.
- Hej Kotori i Sytry. Ja i Kira jesteśmy oficjalnie razem - uśmiechnął się Dantalion.
- Serio? Ta, nigdy bym się nie domyśliła - mruknęła. - Zrań ją tylko, a wydłubię Ci oczy. Wsadzę do gardła, abyś mógł patrzeć jak rozrywam twój brzuch od środka. Jasne? - uśmiechnęła się psychopatycznie, a Dantalion lekko się wystraszył.
- J-Jasne - wyjąkał i spojrzał na Sytrego. - A co on robił w twoim pokoju?
- Em... no jakby to powiedzieć - zaczęła Kotori i próbowała jakoś to sensownie wytłumaczyć, jednak po chwili przerwał jej Sytry.
- Po prostu spała ze mną. Zamknij się i chodźmy już do stołówki, bo jestem głodny - mruknął Sytry.
- Ej, jak śmiesz mi przerywać w... - zaczęła, a Sytry znów jej przerwał. Tyle, że tym razem przybliżył się do niej, położył dłoń na jej policzku, a potem namiętnie pocałował w usta. Po chwili odsunął się od niej.
- Mówiłem Ci coś... - westchnął, a po chwili oblizał swoje wargi. - Jesteś słodka - uśmiechnął się do Kotori, rumieniąc się. Ruszył tuż po tym szybkim krokiem w stronę stołówki. Kotori stała zaskoczona z lekko otwartymi ustami. Dantalion też był mocno zdziwiony.
- Czy on właśnie skradł mi pierwszy pocałunek? - powiedziała zdziwiona Kotori, która zarumieniła się po czubki uszu.
- To było niezłe... - powiedział Dantalion. - Dobra, chodźmy jeść - uśmiechnął się do Kotori, a potem poszedł z nią i Kirą do stołówki. Sytry już siedział przy ich stole. Dantalion usiadł obok niego, Kira obok swego księcia, a Kotori obok Kiry. Po chwili do stołówki wszedł Camio w formie ludzkiej Nathana. Kotori automatycznie, gdy zobaczyła wstała od stołu i podeszła do niego. Po chwili wróciła do stołu, ale razem z Camio, który usiadł obok niej. Sytry spojrzał dość gniewnie na Camio, widać, że był zdenerwowany.
- Zazdrosny? - spojrzał Dantalion na Sytrego.
- Pfff... Oczywiście, że nie - mruknął Sytry.
- Przecież przed chwilą ją całowałeś.
- I co z tego? - zapytał Sytry i się zarumienił.
- Nic do niej nie czujesz?
- N-Nie - wyjąkał Sytry nadal cały czerwony.
- Kłamiesz. Jesteś jak Kotori, też takie tsundere.
- Oj, zamknij się... - mruknął i zabrał się dalej za jedzenie.
Zjedli po kilku minutach, a potem poszli na lekcje, które minęły szybko. Od razu po nich jak zwykle Kotori wraz z Kirą spędzały czas w pokoju wspólnym i rozmawiały. Po chwili przyszli do nich Sytry i Dantalion.
- Dziewczyny, zabieramy was dzisiaj w nocy do Piekła - powiedział Sytry i usiadł obok Kotori. Dantalion usiadł na drugiej kanapie obok Kiry.
- Z jakiej racji? - mruknęła Kotori.
- Dzisiaj jest bal maskowy z okazji przebudzenia się Lucyfera - uśmiechnął się Dantalion.
- Wiesz, wątpię by inne demony chciały mnie widzieć - powiedziała Kotori. - Ostatnio chciały mnie zabić.
- Ponieważ, gdy założyłaś pierścień to przejął Cię całkowicie Salomon. Zniszczyłaś trochę Piekła, Dantalion mógł przez ciebie umrzeć, którego jako Salomon nie poznałaś. Jako, że twój pierścień ma mądrość Salomona, to jakby go zniszczono, wszystkie demony byłyby uwolnione od Salomona. Już by nie były jego filarami i dlatego. Tak było w skrócie - powiedział Sytry, jedząc ciastka. Kotori się zdziwiła.
- To dlatego nic nie pamiętam... - westchnęła. - Już rozumiem... To tym bardziej nie powinno mnie tam być.
- Nie mów tak, chodź z nami - powiedział Sytry.
- Nie... - mruknęła Kotori.
Po chwili do pokoju wszedł Camio, który usłyszał kawałek rozmowy.
- Czemu nie chcesz iść? - zapytał Camio, a potem podszedł do kanapy, gdzie siedzieli Sytry i Kotori. Usiadł obok dziewczyny.
- Proszę, pójdź na bal - uśmiechnął się do niej Camio, a po chwili nachylił się do jej ucha. - Chciałbym Cię zobaczyć w sukni - szepnął, a potem spojrzał na nią.
- S-Skoro p-prosisz... - wyjąkała Kotori i się zarumieniła, a gdy powiedział, że chciałby ją zobaczyć sukni to się zaczerwieniła po uszy.
"- Znalazł się książę z bajki" - pomyślał Sytry i przewrócił oczami.
- Dobra, muszę iść, bo mam obowiązki i muszę odwiedzić Marię w szpitalu. Zobaczymy się na balu - uśmiechnął się znów Camio do Kotori, a potem wstał z kanapy i wyszedł z pokoju.
- No, no Kotori. Ty to masz branie - zaśmiał się Dantalion. - Jak nie Sytry, to teraz Camio.
- Sytry? On robi po to wszystko, aby mnie tylko wkurzyć, a Camio kocha panią Mollins i raczej nic do mnie nie czuję - powiedziała.
- To ty chyba mało wiesz - westchnął Dantalion. - Szkoda, że nie widziałaś miny zazdrosnego Sytrego, gdy Camio siedział obok Ciebie przy stole.
- Zazdrosny? - spojrzał Dantalion na Sytrego.
- Pfff... Oczywiście, że nie - mruknął Sytry.
- Przecież przed chwilą ją całowałeś.
- I co z tego? - zapytał Sytry i się zarumienił.
- Nic do niej nie czujesz?
- N-Nie - wyjąkał Sytry nadal cały czerwony.
- Kłamiesz. Jesteś jak Kotori, też takie tsundere.
- Oj, zamknij się... - mruknął i zabrał się dalej za jedzenie.
Zjedli po kilku minutach, a potem poszli na lekcje, które minęły szybko. Od razu po nich jak zwykle Kotori wraz z Kirą spędzały czas w pokoju wspólnym i rozmawiały. Po chwili przyszli do nich Sytry i Dantalion.
- Dziewczyny, zabieramy was dzisiaj w nocy do Piekła - powiedział Sytry i usiadł obok Kotori. Dantalion usiadł na drugiej kanapie obok Kiry.
- Z jakiej racji? - mruknęła Kotori.
- Dzisiaj jest bal maskowy z okazji przebudzenia się Lucyfera - uśmiechnął się Dantalion.
- Wiesz, wątpię by inne demony chciały mnie widzieć - powiedziała Kotori. - Ostatnio chciały mnie zabić.
- Ponieważ, gdy założyłaś pierścień to przejął Cię całkowicie Salomon. Zniszczyłaś trochę Piekła, Dantalion mógł przez ciebie umrzeć, którego jako Salomon nie poznałaś. Jako, że twój pierścień ma mądrość Salomona, to jakby go zniszczono, wszystkie demony byłyby uwolnione od Salomona. Już by nie były jego filarami i dlatego. Tak było w skrócie - powiedział Sytry, jedząc ciastka. Kotori się zdziwiła.
- To dlatego nic nie pamiętam... - westchnęła. - Już rozumiem... To tym bardziej nie powinno mnie tam być.
- Nie mów tak, chodź z nami - powiedział Sytry.
- Nie... - mruknęła Kotori.
Po chwili do pokoju wszedł Camio, który usłyszał kawałek rozmowy.
- Czemu nie chcesz iść? - zapytał Camio, a potem podszedł do kanapy, gdzie siedzieli Sytry i Kotori. Usiadł obok dziewczyny.
- Proszę, pójdź na bal - uśmiechnął się do niej Camio, a po chwili nachylił się do jej ucha. - Chciałbym Cię zobaczyć w sukni - szepnął, a potem spojrzał na nią.
- S-Skoro p-prosisz... - wyjąkała Kotori i się zarumieniła, a gdy powiedział, że chciałby ją zobaczyć sukni to się zaczerwieniła po uszy.
"- Znalazł się książę z bajki" - pomyślał Sytry i przewrócił oczami.
- Dobra, muszę iść, bo mam obowiązki i muszę odwiedzić Marię w szpitalu. Zobaczymy się na balu - uśmiechnął się znów Camio do Kotori, a potem wstał z kanapy i wyszedł z pokoju.
- No, no Kotori. Ty to masz branie - zaśmiał się Dantalion. - Jak nie Sytry, to teraz Camio.
- Sytry? On robi po to wszystko, aby mnie tylko wkurzyć, a Camio kocha panią Mollins i raczej nic do mnie nie czuję - powiedziała.
- To ty chyba mało wiesz - westchnął Dantalion. - Szkoda, że nie widziałaś miny zazdrosnego Sytrego, gdy Camio siedział obok Ciebie przy stole.
- Zamknij się - mruknął Sytry, patrząc na Dantaliona. Jadł nadal ciastka. Nagle nachylił się nad uchem Kotori.
- Poza tym jakbym robił tamte rzeczy by Cię wkurzyć to bym Cię nie pocałował ani nie spałbym z tobą. Jesteś pierwszą, którą pocałowałem. Takie rzeczy dla mnie nie są żartem - szepnął, a potem odsunął się od niej. Wstał z kanapy i się uśmiechnął do Kotori. Potem ze swoją paczką ciastek wyszedł z pokoju. Kotori była cała czerwona na twarzy.
- Jak ja go nienawidzę... - mruknęła.
W końcu wybiła godzina 21.00. Kotori była w swoim pokoju i szykowała się na bal. Zdjęła zaklęcie ukrywania płci. Jej sylwetka była w pełni kobieca, a jej piersi się wypukliły. Zdjęła z siebie mundurek, a potem wyjęła z szafy stanik i potem wyjęła walizkę z szafy. W niej były suknie. Otworzyła ją i wyjęła jedną z nich. Zamknęła walizkę, schowała ją, a potem założyła na siebie suknię. Suknia była w kolorze czerwoną z czarnymi falbanami i sięgała do ziemii. Miała duży dekolt oraz długie i szerokie rękawy, zakończone falbaną. Rozpuściła swoje długie, czarne włosy. Sięgały jej za pośladki. Wzięła szczotkę z komody nad którą było duże lustro. Rozszczesała włosy, a potem zrobiła z tyłu małego kucyka, a reszta włosów była rozpuszczona. Zawiązała kucyka dużą, czerwoną kokardą.
Wyjęła z szafy czarne buty na obcasie z kokardą, a potem założyła. Znalazła w swojej szafie nawet maskę. Była cała czarna.
Po chwili pojawiła się Kira w jej pokoju wraz z Dantalionem. Dantalion miał na sobie strój, przypominający piracki w kolorach pomarańczu i fioletu. Na rękach białe rękawiczki, a na głowie fioletowy kapelusz pirata z białym, dużym piórem oraz na twarzy fioletową maskę.
- Kotori pasuje Ci - uśmiechnął się.
- Dzięki. Tak mi dziwnie. Wyglądam jak kobieta... - mruknęła Kotori, patrząc na niego. - Widzę, że się wczuwasz... Gdzie zgubiłeś załogę? - uśmiechnęła się.
- A ty, gdzie zgubiłaś księcia? - uśmiechnął się wrednie.
- Książę zgubił konia i nie przyjechał - odpowiedziała Kotori. Po chwili podeszła do szafy i znalazła złoty diadem, a potem nałożyła go na głowę.
- Jestem księżniczką - zachichotała cicho. Dantalion się uśmiechnął, a potem przeniósł je do Piekła. Pojawili się w sali balowej. W sali były wszystkie osobistości, nawet sami władcy czterech stron Piekła. Po chwili przybiegła do nich Lamia, ubrana w piękną suknię, oczywiście, różową. Na twarzy miała różową maskę.
- Dantalion! - krzyknęła Lamia, a potem się przytuliła do demona, którego od razu rozpoznała mimo stroju i maski.
- L-Lamia - zdziwił się Dantalion.
- Tęskniłam - powiedziała, a Dantalion pogłaskał ją po głowie.
- Uroczo wyglądasz - uśmiechnął się.
- Naprawdę? Dziękuję - uśmiechnęła się i zarumieniła. - Dawno nie spędzaliśmy razem czasu...
- Później do ciebie przyjdę, dobrze? - spojrzał na nią, a Lamia kiwnęła głową. Po chwili przyszła Astaroth.
- Cześć - powiedziała Astaroth z uśmiechem, a potem spojrzała na swoją córkę. - Gdzie ty mi się pałętasz? Jeszcze się zgubisz.
- Przyszłam tylko do Dantaliona - nadymała policzki Lamia i spojrzała na swoją mamę, a ona zachichotała cicho.
- Wiem, wiem, ale jak widzisz Dantalion jest zajęty. Później do niego przyjdziesz - powiedziała Astaroth, a potem poszła z Lamią.
- "Twoja" narzeczona. Pozazdrościć tylko - zachichotała Kotori, patrząc na Dantaliona.
- Ona nie jest moją narzeczoną - westchnął Dantalion.
- Ona mówiła co innego - znów Kotori zachichotała. - Obiecałeś jej, gdy była dzieckiem. Obietnic się dotrzymuję! - powiedziała. - Dobra zostawiam was samych, gołąbeczki - uśmiechnęła się, a potem się oddaliła.
- Ta Kotori... - westchnął Dantalion, a potem wziął Kirę za rękę. Pociągnął ją w stronę tańczących, a potem zatrzymał się. Położył prawą dłoń na jej talii, a lewą złapał za jej prawą dłoń. Drugą Kira położyła na jego ramieniu. Zaczął z nią tańczyć.
Kotori w tym samym czasie szła przed siebie i rozglądała się po sali. Po chwili poczuła, że ktoś dotknął jej ramienia. Odwróciła się, a przed nią stał Camio. Ubrany był w czarny strój szlachecki z wysokim kołnierzem. Na rękach miał białe rękawiczki, a na głowie czarny kapelusz z białym paskiem wokoło. Jego twarz zdobiła połowa białej maski po prawej stronie twarzy. Włosy miał upięte w niskiego kucyka, który był po jego prawej stronie ramienia.
- Camio... - spojrzała na niego.
- Wiedziałem, że to ty. Kotori. Pięknie wyglądasz w tej sukni - uśmiechnął się do niej.
- D-Dziękuję - wyjąkała i się zarumieniła. Camio spojrzał na jej diadem i znów się uśmiechnął.
- Czy księżniczka zatańczy ze mną? - zapytał i wziął jej dłoń, a potem pocałował.
- Tak - uśmiechnęła się Kotori i zarumieniła. Poszła z Camio na parkiet, potem się zatrzymał, położył dłoń na jej biodrach, ujął jej jedną dłoń, a dziewczyna położyła drugą na jego ramieniu. Zaczęli tańczyć. Kotori zauważyła, że niedaleko nich tańczy Kira z Dantalionem.
- L-Lamia - zdziwił się Dantalion.
- Tęskniłam - powiedziała, a Dantalion pogłaskał ją po głowie.
- Uroczo wyglądasz - uśmiechnął się.
- Naprawdę? Dziękuję - uśmiechnęła się i zarumieniła. - Dawno nie spędzaliśmy razem czasu...
- Później do ciebie przyjdę, dobrze? - spojrzał na nią, a Lamia kiwnęła głową. Po chwili przyszła Astaroth.
- Cześć - powiedziała Astaroth z uśmiechem, a potem spojrzała na swoją córkę. - Gdzie ty mi się pałętasz? Jeszcze się zgubisz.
- Przyszłam tylko do Dantaliona - nadymała policzki Lamia i spojrzała na swoją mamę, a ona zachichotała cicho.
- Wiem, wiem, ale jak widzisz Dantalion jest zajęty. Później do niego przyjdziesz - powiedziała Astaroth, a potem poszła z Lamią.
- "Twoja" narzeczona. Pozazdrościć tylko - zachichotała Kotori, patrząc na Dantaliona.
- Ona nie jest moją narzeczoną - westchnął Dantalion.
- Ona mówiła co innego - znów Kotori zachichotała. - Obiecałeś jej, gdy była dzieckiem. Obietnic się dotrzymuję! - powiedziała. - Dobra zostawiam was samych, gołąbeczki - uśmiechnęła się, a potem się oddaliła.
- Ta Kotori... - westchnął Dantalion, a potem wziął Kirę za rękę. Pociągnął ją w stronę tańczących, a potem zatrzymał się. Położył prawą dłoń na jej talii, a lewą złapał za jej prawą dłoń. Drugą Kira położyła na jego ramieniu. Zaczął z nią tańczyć.
Kotori w tym samym czasie szła przed siebie i rozglądała się po sali. Po chwili poczuła, że ktoś dotknął jej ramienia. Odwróciła się, a przed nią stał Camio. Ubrany był w czarny strój szlachecki z wysokim kołnierzem. Na rękach miał białe rękawiczki, a na głowie czarny kapelusz z białym paskiem wokoło. Jego twarz zdobiła połowa białej maski po prawej stronie twarzy. Włosy miał upięte w niskiego kucyka, który był po jego prawej stronie ramienia.
- Camio... - spojrzała na niego.
- Wiedziałem, że to ty. Kotori. Pięknie wyglądasz w tej sukni - uśmiechnął się do niej.
- D-Dziękuję - wyjąkała i się zarumieniła. Camio spojrzał na jej diadem i znów się uśmiechnął.
- Czy księżniczka zatańczy ze mną? - zapytał i wziął jej dłoń, a potem pocałował.
- Tak - uśmiechnęła się Kotori i zarumieniła. Poszła z Camio na parkiet, potem się zatrzymał, położył dłoń na jej biodrach, ujął jej jedną dłoń, a dziewczyna położyła drugą na jego ramieniu. Zaczęli tańczyć. Kotori zauważyła, że niedaleko nich tańczy Kira z Dantalionem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz