Gdy Kira usłyszała, że nazwał ją okropną, aktywowała tryb chomika i spojrzała na niego z wielce urażonym wyrazem twarzy. Oczywiście tylko udawała. Jakże mogłaby być zła na swojego ukochanego księcia? Fakt, na początku znajomości tak ją irytował, że najchętniej zepchnęłaby go do krateru wulkanu, ale jak widać z czasem sytuacja znacząco się zmieniła, a brunet stał się teraz jej oczkiem w głowie.
-Sam zacząłeś. Poza tym ciesz się, że nie posunęłam się o krok dalej - odparła przyjmując złośliwy uśmieszek. Ciężko będzie. Zazwyczaj kiedy ktoś jej czegoś zabraniał, tym bardziej to robiła. Taka trochę odwrócona psychologia.
-Dobrze, niech Ci będzie, że nie będę Cię już tak torturować - wymamrotała po chwili namysłu, chichocząc, podczas gdy ten czochrał ją po rudych włosach. Wspominał coś o dobranocce i o tym, że dziewczynki w jej wieku powinny już spać. Hah, dorosły się znalazł, pomyślałby kto!
-Doobrze~ - ułożyła się grzecznie. Dantalion wstał, aby zgasić światło. Kiedy tylko do niej wrócił, kładąc się obok i całując ją na dobranoc, również go ucałowała, oplatając łapkami. Bardzo chętnie się w niego wtuliła, szybko usypiając.
Rano wyszli we dwójkę z pokoju, spotykając Kotori oraz Sytrego. Jako że wyszli z pokoju dziewczyny razem, domyślała się, że nie tylko ona miała ciekawy wieczór po powrocie z piekła.
-Doberek! - przywitała się pełnym entuzjazmu głosem. Już chciała zarzucić jakimś ciekawskim pytaniem, ale zanim zdążyła powiedzieć coś jeszcze, Dantalion ogłosił im wesołą nowinę, że oficjalnie są razem. Dziewczyna, choć co prawda w ludzkiej formie i nie powinna robić publicznie takich rzeczy, chwyciła go pod ramię, przytulając się do bruneta.
-Haha, nie martw się! Jestem pewna, że oboje będziemy się sobą zajmować jak należy - odpowiedziała na groźbę Kotori skierowaną do Dantaliona. On miałby ją zranić? Wolała nawet nie myśleć o czymś takim. Choć zazwyczaj starała się wszystko dzielnie znosić, uczucia to uczucia. Nigdy nie wiadomo co Ci odwali, kiedy nad nimi nie zapanujesz i będziesz pod ich wpływem. Zainteresowała się reakcją Sytrego oraz Kotori, gdy Dantalion spytał co ten robił w pokoju dziewczyny. Ta chciała to wytłumaczyć, ale nasz ulubiony cukierasek jej przerwał. Po udzieleniu przez jasnowłosego odpowiedzi, uśmiechnęła się, przykładając palec do ust w wyraźnym zaintrygowaniu.
-No proszę, proszę. Któż by się spodziewał~ - szepnęła bardziej do siebie, niż do nich. Nie żeby coś takiego nie miało już miejsca. Kotori oburzyła się, że ten jej przerwał, a Sytry jak zwykle postawił na swoim i zrobił to ponownie. Tym razem namiętnym pocałunkiem. Dantalion był zaskoczony, ale stwierdził, że było to niezłe. Kira od samego początku wydawała się być ucieszona owym widowiskiem, trochę jak fanka obserwująca postępy mocno shipowanej przez siebie pary. Chociaż z drugiej strony stawiała bardziej na Camio. W końcu to on był prawdziwą miłością jej przyjaciółki. Niedługo po tym poszli na śniadanie. Posiłek przebiegał w sumie normalnie i nie zapowiadało się na żadną burzę, dopóki na sali nie pojawił się wcześniej wspomniany Camio. Zauważyła, że Kotori wstała od stołu, kierując się w stronę chłopaka i wróciła razem z nim. Na widok wyrazu twarzy Sytrego, oparła się wygodnie w krześle, splatając ze sobą dłonie, na których oparła głowę. Sytuacja odrobinę ją martwiła, bo atmosfera robiła się napięta, ale liczyła na to, że wyjaśnią to sobie wszystko jak dorośli i obejdzie się bez nieprzyjemnych komplikacji. Ach ten harem Kotoriś. Żywot pełen wrażeń oraz morderczych spojrzeń między chłopakami. Po śniadaniu wybrali się na lekcje, a po lekcjach Kira oraz Kotori jak zwykle zabijały czas rozmową. Kiedy Dantalion przyszedł razem z Sytrym, dyskusja zamilkła. Spojrzała na nich z uśmiechem, który po krótkiej chwili przygasł. Dokładniej w momencie, gdy Sytry ogłosił, że zabierają je dzisiaj w nocy do piekła. Brunet po chwili dodał, że chodzi o bal maskowy organizowany z okazji przebudzenia się Lucyfera. Kira oparła policzek na dłoni, zastanawiając się nad tym pomysłem. Jakby nie patrzeć, każdy ich dotychczasowy wypad nie kończył się najlepiej. W takim tempie wystarczyło jeszcze kilka wizyt, a przewrócą piekło do góry nogami.
-O ile dostanę na piśmie, że Kotori będzie bezpieczna, a ja nie będę musiała manewrować z łukiem w sukni balowej, omal nie zaliczając gleby i nie spłaszczając się na mopsa, nie mam nic przeciwko - ogłosiła, przerywając w końcu swoje milczenie. Tylko że Kotori nie wykazywała zbytnich chęci co do uczestniczenia w wydarzeniu. Na ratunek przybył im Camio, który usłyszał część rozmowy i któremu udało się namówić dziewczynę. Prawdziwy bohater dnia. Zarzuciłaby mu wiankiem, gdyby miała pod ręką kwiaty.
Podczas gdy Kotori się szykowała, Kira obserwowała już w sumie efekt końcowy w lustrze naprzeciwko siebie. Miała na sobie suknię w kolorze burgund. Góra była świetnie dopasowana do jej figury, podkreślając biust oraz wąską talię. Ramiączka były opuszczane. Dół sukni był szeroki i długi. Składał się z pokaźnej kaskady tiulowych falban, o ton ciemniejszych od górnej części. Przód miał nieco wycięcia, eksponując jej zgrabne nóżki mniej więcej do poziomu nad kolanem. Miała buty na nieprzesadnie wysokim obcasie, zbliżone odcieniem do sukni. Włosy choć jeszcze rozpuszczone, zakręcone były w delikatne fale, opadające na jej plecy i odkryte ramiona. Nie mogła się zdecydować co do nich. W końcu po dłuższym dumaniu zebrała je z tyłu głowy, tworząc spory kok przy pomocy swojej ukochanej wstążki. Zostawiła luzem tylko kilka pofalowanych kosmyków, które okalały jej twarz. Sięgnęła w stronę łóżka, podnosząc na wpółprzezroczysty, delikatny szal, którym otuliła nagie ramiona.
Mniej więcej w momencie, kiedy Kotori skończyła się szykować, Kira pojawiła się razem z Dantalionem w jej pokoju. Przysiadła na łóżku, zakładając nogę na nogę i obracając na palcu ciemną maskę, przypominającą troszeczkę kota. Znacznie bardziej pasowałby do niej lis, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
-No, no, uważaj na tym balu, bo jak zobaczą taką piękność, jeszcze zaczną się dla Ciebie zabijać - uśmiechnęła się szeroko, po chwili nakładając maskę. Znając jej zdolności, jeszcze gdzieś by ją zapodziała. Krótko po tym Dantalion przeniósł je do piekła, dokładniej mówiąc sali, w której odbywał się bal. Kira natychmiast rozejrzała się, lustrując wzrokiem kreacje innych demonów. Miała wrażenie, że w jej oczach pojawiają się gwiazdki zachwytu. Niektórzy tutaj mieli naprawdę świetny gust. Jej uwagę przykuł teraz znajomy głos.
-Lamia? - zwróciła się w kierunku, z którego dobiegło wołanie. Fakt, to była Lamia. Praktycznie natychmiast podbiegła do Dantaliona, przytulając go. Aww, cóż za przeuroczy widok.
Wkrótce pojawiła się też Astaroth. No tak, w końcu ktoś musi jej pilnować. Byłoby dość nieciekawie, gdyby zgubiła się w tym tłumie. Kiedy tylko poszły, parsknęła cicho śmiechem.
-No to zgaduję, że będę musiała znaleźć sobie zajęcie na później, skoro będziesz niańczył Lamię - odparła, powstrzymując śmiech. Kotori też najwyraźniej humor dopisywał. Szkoda tylko, że tak szybko ich zostawiła.
-Uważaj na siebie~! Baw się dobrze ze swoim hare...znaczy się z chłopakami! - odmachała jej. Niespodziewanie Dantalion chwycił jej rękę, ciągnąc w stronę tańczących demonów. Zatrzymali się na chwilę, aby ułożyć dłonie na odpowiednich miejscach i zaczęli razem tańczyć. Kira uśmiechnęła się, nie odrywając od swojego ukochanego księcia wzroku. Niechaj ta piękna noc trwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz